niedziela, 8 marca 2015

Jajko, tuńczyk, czekolada. 48. Miłosny pocałunek w siąpiącym, majowym deszczyku.





48. Miłosny pocałunek w siąpiącym, majowym deszczyku.


-I żyje?- Spytała z niedowierzaniem.
-No, co ty. Pełne zanurzenie zdechł to więcej niż pewne. Pięknie poszedł na dno z wrzeszczącym Markiem, mówię ci to była akcja. –Ryśka na samo wspomnienie zaczęła się śmiać jak oszalała.

 Zaaferowana Leeloo porzuciła interesujący ją do tej pory żywopłot by sprawdzić, co się dzieje. Wczuwając się w nastrój Ryśki, zaczęła podskakiwać jakby w łapki zamontował jej ktoś sprężynki. Cieszyła się razem z tą sympatyczną panią, która tak dobrze drapała za uchem. Fajnie jest się cieszyć Leeloo była mała, ale wiedziała, że radość jest dobra.
-Czy ty coś paliłaś?
-Wiesz jak mi ulżyło, że nie słyszę tych jego roszczeń z księżyca?- Ryśka nie mogła przestać się śmiać, trzymała rękę na klatce piersiowej tak jakby to miało jej pomóc się opanować. -Sama bym się nigdy nie odważyła na tak radykalny gest. On by wrzeszczał i chciał nie wiadomo, czego bo mu się należy tylko, dlatego, że był moim mężem i jego matka wie lepiej. Ja bym się zagotowała, para poszłaby uszami i nosem a potem na bank miałabym załamanie nerwowe. Wiesz po jak cienkim lodzie ja już spacerowałam? To wszystko mnie przerosło. Nie byłam gotowa na tak drastyczną transformacje własnego męża. Były sygnały, oczywiście, że były, ale nie wiedziałam, że to tak szybko pójdzie. Ja go naprawdę kochałam, myślałam, że się wspólnie zestarzejemy. Byliśmy jak dwie połówki jabłka, dlaczego ono tak szybko zgniło?
-A telefon?
-Kupię nowy, to najmniejszy z moich problemów. – Wcale nie wyglądała na przygnębioną stratą telefonu.- Najlepsze było potem, normalnie nam odbiło, zaczęliśmy szaleć jak dzieci. Wleźliśmy do wody, to znaczy najpierw Rysiek, że niby po nenufary wiesz jak Karol Strasburger dla Basieńki a potem weszłam za nim.
Anka dokładniej przyjrzała się ciuchom siostry i dopiero teraz zobaczyła, że nie są w najlepszym stanie. Choć z drugiej strony po kąpieli w miejskim stawie powinny wyglądać tragicznie i na pewno nie powinny być białe.
-Chlapaliśmy tą wodą jakby nas opętało a potem on mnie pocałował. Miłosny pocałunek w siąpiącym, majowym deszczyku. Lepiej niż w jakimś amerykańskim romansidle.
-Tobie faktycznie zwoje się przegrzały, jaki deszczyk? Brudna, śmierdząca woda ze stawu. Ty się módl, żebyś jakiejś wstrętniej choroby tylko od tego nie złapała. Więcej szczęścia niż rozumu dobrze, że was gliny nie zgarnęły za wandalizm. W brudnej bryi za całowanie się wzięła i to, z kim? Z Rysiem, człowiekiem, którego nienawidziłaś przez lata. Puknij się w głowę i oprzytomnij zanim naprawdę narozrabiasz! –Choć raz to ona była tą rozsądniejszą, sprowadzającą siostrę na ziemie. Dziwnie czuła się w tej roli.
-Wiesz, co muszę napić się kawy i przespać.- Ziewnęła rozdzierająco.
-Ty tu prosto z tego stawu przyszłaś?- Coś tu się Ance nie zgadzało.
-No, co ty oszalałaś? Pojechaliśmy do Ryśka- zawiesiła na chwilę głos- wypraliśmy ciuchy wypiliśmy trochę wina. Potem wzięłam taksówkę i przyjechałam do was, bo wiedziałam, że będziesz panikować.
-Wypraliście ciuchy? Czy ty…- Anka nie chciała nawet formułować tego pytania do końca. W sumie nie powinna pytać to nie jej sprawa. Rysia jest dorosła. Może robić, co chce. Nawet, jeśli to zupełnie irracjonalne i nierozsądne.
-Teraz to cię poniosło siostro, ja nadal jestem żoną innego mężczyzny. Owszem był pocałunek, ale to wszystko. Przez całe lata go nie trawiłam teraz, gdy dostrzegłam w nim interesującego mężczyznę, nie zrobiłabym czegoś, za co musiałabym znowu go znienawidzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz