A toś mi
wytłumaczył. Normalnie od razu wszystko stało się jasne, nie będę już błądził w
ciemnościach, ani w
gęstej mgle po omacku. Od razu mi lżej na
duszy- Zaczął zrzędzić.
-W wielkim skrócie. Na początku był nasz świat, ten właściwy, od którego
wszystko się zaczęło. Wyglądał trochę inaczej niż ten tutaj, małe zasiedlone
wysepki w chaosie czasu. To aktualnie obowiązują teoria. Fajnie było, ale
wszystko, co fajne zbyt
szybko się kończy. Więc, twój szalony
i nieodpowiedzialny dziadek wyszedł ze
swojego świata, który jest nadal moim światem, aby utworzyć bąbel tymczasowy.
Taką drogę do prawdziwej, realnej ziemi. Obecna forma trwania
życia jest tymczasowa. Trzeba się przebić do celu, który już okrzepł i oczekuje
na zasiedlenie. Ot,
cała historia.
-Ale, co to
wszystko ma wspólnego ze mną?
Tak niefortunnie machał
lewą ręką, że zrzucił ze stołu talerz z ciastkiem, tym samym które wcześniej nałożył mu Numi. Lokaj przygotowany na każdą
ewentualność, sprawnie ogarnął sytuację i
po chwili nie pozostało nawet śladu po jego niezdarności.
-Jesteś
opiekunem. Masz pod swoimi skrzydłami wiele istnień, musisz coś zrobić, masz do wykonania pracę. Nie
uważasz, że jesteś im to najzwyczajniej winny? Przewodnik, pasterz nazwij się jak chcesz. Wracając do tematu. Tak, to
wszystko ma prawdziwy sens, twój powrót
do domu zapoczątkuje proces przechodzenia. Jednak żeby czop pękł musisz opuścić
wyspę. Wiem to okrutne, ale to tylko źle wygląda.Musisz uwierzyć koledze na słowo.
I co on mógł powiedzieć, że się nie
zgadza? Niech radzą sobie sami a jemu
dadzą spokój? Chciałby, ale niewiele by to dało, w końcu
znajdą sposób by go zmanipulować. Tak jak to skutecznie robią od dawna.
-To się nie
sprawdza. Już przecież raz ją opuściłem i nic, cała ta teoria jest warta jedynie kupy kłaków. Chyba, że z rozmysłem wprowadzasz mnie w błąd.
-Byłeś
dzieckiem to się nie liczy. Myślisz, że czemu wymyślili tą hecę z Opiekunami?
Wydarli cię z domu bardzo
szybko, byś się nie
zorientował w sytuacji, nie wyciągnął wniosków. Długo też dbali, byś się niczego nie dowiedział, no a poza tym liczą,
że się jednak nie przedostaniesz na tamtą stronę, bo to wcale nie jest takie
proste jakby się mogło wydawać.
Czy on Numi, słoneczne
oblicze wierzy w siły i umiejętności Wędrowca, czy traktuje
tą całą awanturę tylko jak dobrą zabawę? Przerywnik w nieskończenie
długim i monotonnym życiu? Nie wiedział.
-Oni, czyli
kto?- Jak grać to do
końca.
-Jedna urocza, wręcz ujmująca za serce pani, już ci się przedstawiła w
malowniczych lochach. Co dobitnie dowodzi, że zaczyna im się palić grunt pod
nogami. Tak naprawę to zdziwiła mnie ta decyzja o pokazówce. Nie wiem, co
chcieli osiągnąć.
-Dlaczego nie
podoba się im przejście do innego świata? – Nie ważne, kto krył się za tym ogólnym „oni”, a to, co
chcieli osiągnąć. Może pomylił się w wyborze stron? Może przeprowadzka nie była wcale dobrym pomysłem i nie powinien na siłę pchać się do domu? Nie miał ochoty
stawać w jednym szeregu z Herytką i jej podobnymi, to wpłynęło na jednostronny osąd sytuacji. Założył z góry, że są źli, bo byli, ale czy to
koniecznie musiało znaczyć, że nie mieli racji?
-Wykombinowali
sobie kiedyś przy
grze w kości, że ludzi przerobią na
niewolników, czas działa na ich korzyść. Nowy świat pozbawi nas bardzo wielu
przyjemnych aspektów naszej egzystencji. Niestety nie pójdziemy z ludźmi ta
droga powstanie tylko dla nich.
-I, co nie
przeszkadza ci to?- Ci,
co mają dużo tak łatwo nie rezygnują, jeśli nie muszą nawet z okruszka, a
najbardziej boli utrata przywilejów, dlaczego więc Numi tak łatwo się godził ze
zmianami?
-W sumie
trochę, gdzie ja będę uciekał przed teściową?- Zarżał głupio- Ale słońce będzie
i w tamtym świecie, musi, nie ma innej opcji. Czas młodzieńczego buntu dawno mam za sobą, wyszalałem się gdy hormony były nie do opanowania, a dzieci trzymam krótko. Nie będę, co prawda mógł
sobie robić takich wycieczek takich jak ta, pozostanie mi tylko podglądanie. Księżyc
cwaniak na tym lepiej wyjdzie. W nocy to ludzie mają nieszablonowe pomysły i
fantazję. Trochę mu
zazdroszczę – Zamilkł na
chwilę, ale wiedzieli, że to jeszcze nie
koniec jego wypowiedzi, trzeba było tylko poczekać, aż przepłucze gardło czerwonym winem.-Najgorsze w tym wszystkim jest to, że nie będą nas już kochać i czcić. To może być
gorsze niż zapomnienie, ale to chyba da się jakoś przeżyć, przeboleć. Nie czarujmy się, będzie mi tych modlitw pełnych prawdziwego uwielbienia i
podziwu na początku brakować jak cholera, kilka wieków minie to się przyzwyczaję. Ja mam czas, ludzie nie.
Przekonał go, to nie był tanie efektowny teatrzyk. Karem ukrył, co prawda wiele, ale to nie sfałszowało
przekazu.
-Co z
Werianami? Oni bardzo różnią się od innych. Tak naprawę bliżej im do starszych
niż ludzi. Pomyślał
znienacka o dziewczynie. Lilidia nie była tylko bezmyślnym
gapiem, który znalazł się tu przypadkowo, miała do odegrania swoją rolę. Nie
mógł wykorzystać jej przybycia i umiejętności a potem bezdusznie pozostawić na pastwę boskich graczy.
-Oni będą
musieli tu zostać, to jest ich miejsce. Gdzie indziej nie mają szans na normalne życie tu, że tak powiem mają warunki cieplarniane. Nie daj
się zwieść pozorom, to nie jest pierwsze
przejście. Z moich obserwacji wynika, że im wyżej rozwinięta cywilizacja tym
trudniejsze przetrwanie w nowym świecie. Z reguły na początku potrafią się zorganizować, stworzyć niepowtarzalne, wspaniałe budowle,
kwitną jako społeczność a potem nagle znikają. Rozpływają się niczym poranne opary nad jeziorem. Nie potrafią z jakieś powodu przetrwać w
nowych okolicznościach.
Nie wiedział zupełnie nic na ten temat. Nikt wcześniej nawet się nawet nie zająknął o nowych
światach, przejściach i zaginionych cywilizacjach, pozostało mu tylko uwierzyć, że tak jest istotnie.
-A ja?
-Z tobą sprawa
łatwiejsza możesz wybrać. Bez względu, co wybierzesz i tak stracisz, masz przechlapane. No dobra dzieciaki lecę wsadzić łapki do ogniska, by podtrzymać ogień. Gdyby tak zgasł mi przypadkiem przez niedopatrzenie, to zupy by nie było, na czym ugotować dla całego tego
towarzycha w moim domu. Przecież by się ta moja zagderała na śmierć, nawet nie
wiecie jak potrafi człowiekowi uprzykrzyć życie, a wy ja tutaj czcicie jako
łagodną boginię domowego ogniska, frajerzy.
A ci wszyscy ludzie tu na dole, wiesz ile by mi czasu zajęło ustosunkowanie się
do skarg? -Naładował sobie do ust szynki i zniknął.
-A ty, co taka
rozanielona? -Przyczepił się do dziewczyny zazdrosny o wrażenie,
jakie na niej wywarł Numi.
-No, bo..no,
bo, a odczep się ode mnie człowieku- Warknęła na niego
niczym rasowy malamut.
-Wrażliwa z
ciebie kobieta jak
widzę i kochliwa. Poradzisz sobie z tym sztylecikiem?
Dał znać służbie, że mogą sprzątać ze
stołu.
Nie dziwił go obojętny
wyraz twarzy służących. Numi zawczasu się
postarał, by nie wiedzieli, o czym mówi się przy stole, słyszeli tylko zwykły bełkot o bzdurach. Na dodatek nie widzieli, kto naprawdę
siedział dzisiaj
wieczorem przy stole, nie rozpoznali woźnicy.
-Oczywiście,
jestem kapłanką. Nie, dlatego że tatuś się za mną wstawił tylko, dlatego że
przeszłam pomyślnie wszystkie próby i testy. Jest tylko jedno, ale.. -Popatrzyła
na niego trochę spłoszona, tak patrzą posłańcy złych wiadomości.
-Aż się boję
pytać. To, co tym razem dzieje się złego? -Zbyt krótko trwała chwila spokoju jak na jego potrzeby.
Myślał ze dostanie
czas by złapać oddech, ale się pomylił.
-Cała ta
sprawa z zaklęciami jest bardzo skomplikowana. Ja znam tylko połowę, nie wiem gdzie
szukać brakującej części. - Spuściła głowę było jej wstyd,
czuła się winna, że nie jest wstanie sama podołać zadaniu.
Zupełnie nie rozumiał, dlaczego, stanowczo
była zbyt ambitna.
-A ja chyba
wiem. Znalazłem zgubę w dziwnych okolicznościach i to zupełnie niespodziewanie. Jeszcze chwilę temu nie wiedziałem, z czym mam do czynienia
a teraz wiem, co to za cudo
Z czułością
pomyślał o zwitku materiału, który wręczyła mu ślepa staruszka.
Zawstydził się, zdał sobie sprawę, że nawet nie spytał o cenę. W jego głowie w ogóle nie
powstała myśl o zapłacie. Przyjął tak cenny prezent bez zastanowienia, bez namysłu zupełnie tak jakby mu się należał. Źle się stało i nie będzie
miał już możliwości naprawić swojego błędu. Te głupie nawyki uprzywilejowanego, zapatrzonego w
siebie kolesia kiedyś go zgubią.
-Jesteś pewny?
To nie będą zwykłe słowa. Moje czerpią moc z wiary, a tamte muszą mieć zupełnie inne źródło. Niestety nie wiem, jakie.
-Poczekaj, coś ci pokażę. Tylko pamiętaj łapki przy sobie, nawet wtedy gdy będzie korciło
by pomacać, przetrącę bez wahania jeśli się zapomnisz. Nie wolno dotykać! -Wyciągnął z
rękawa koszuli paczkę. Podejrzliwie przyglądała się jego ruchom, nie mogąc
uwierzyć, że coś tak dużego mogło się tam zmieść. Sekrety zawodowe muszą pozostać tajemnicą, ona to doskonale rozumiała.
Swoją drogą ta umiejętność wpychania wielkogabarytowych przedmiotów
i to w nieograniczonej ilości wielokrotnie
okazywała się przydatna. Nie raz wybawiała go z kłopotu i ułatwiała życie.
Czego on ze sobą nie nosił.
-To cud nad
cudy, ta materia żyje!
Zachwycona nie zauważyła, że on bacznie
jej się przygląda. Widział, że miała wielką tak skondensowaną że wręcz namacalną chęć pogładzić swymi długimi palcami materiał. Chciał by była nierozsądna, miałby pretekst by złapać jej rękę poczuć, że nie
jest tylko zjawą. Widmem, które mieszało mu w głowie.
Z niezadowoleniem stwierdził, że jeśli
chodzi o niego to jej uroda robi na nim większe wrażenie niż materiał.
-Czy jest coś,
co jeszcze powinienem wiedzieć? -Otrząsnął się, nie mógł sobie
pozwolić na miłość. Nie teraz. Już raz pozwolił sobie na taki błąd, nigdy więcej.
-Wiem jeszcze,
że klucz nie jest kluczem i nie wygląda jak klucz. Trzeba go szukać u ludzi, bo
lgnie do ciepła naszych ciał.
-Wiedziałem,
że jest zbyt łatwo, kiedyś musiały zacząć się schody. No cóż nic tu nie wymyślę.
Czas udać się do króla załatwić do końca formalności
by babcia miała wszystkie stosowne papiery w ręce, gdy przyjdzie mi ruszyć.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz