W normalnych okolicznościach nawet średnio
rozgarnięty człowiek wie w miarę dokładnie, co wchodzi w stan jego majątku.
Raczej rzadko się zdarza, że ktoś przeoczy fakt posiadania na własność kombajnu
wielofunkcyjnego, a jednak o zgrozo takie sytuacje mają miejsce. Wiem to na pewno,
bo sama osobiście, tak trochę niefortunnie jak zwykła gapa przeoczyłam takowy
sprzęt w swojej stajni maszyn,. Nie wiem czy na moją korzyść przemawia fakt, że
mój kombajn jest mały, kudłaty i pyskaty przy okazji, kamuflaż pierwsza klasa,
normalnie jak w filmach szpiegowskich tyle, że klasy b albo nawet c.
Rozpracowałam podstępny kombajn całkiem przez przypadek, rewelacyjnie udawał
Felę, nawet machał ogonem z takim samym zaangażowaniem jak ona.
Stajemy na przeciw siebie, ja niczego nie świadoma istota
i kudłaty kombajn udający mojego psa a między nami krzak agrestoporzeczek. Nie
było sceny jak z amerykańskiego westernu ciszy, palącego słońca, pustki i
spojrzenia prosto w oczy w przeciwnikowi. No, dobrze palące słońce jak
najbardziej występowało w tej historii. Zaczęło się niewinnie, zamyślona zrywam
owoce a pies się kręci. Chwilę trwało zanim sobie uzmysłowiłam, że to nie mój
pies a konkurencja. Moje dłonie przyśpieszają, kombajn natychmiast zaczyna
pracować na szybszych, wydajniejszych obrotach. Nie dość, że obiera szybciej
niż ja to ma jeszcze funkcję natychmiastowej przeróbki. Jak z takim konkurować?
Nie da się w żadnym wypadku, żebym pękła nie dorównam maszynie. Ta niby Fela w
momencie zżarła więcej owoców niż sama waży. Macham ręką niech jej idzie na
zdrowie, a jak nie to weterynarz już przyzwyczajony do dziwnych telefonów o
najprzeróżniejszej zwykle niestosownej porze. Tylko jeszcze nie wiem czy w
klinice przyjmują kombajny do przeglądu. I tym razem się nie dowiem, bo
sensacje zostały nam miłosiernie oszczędzone.
Sezon letni jest pełen niespodzianek. Zdarza się tak,
że człowiek spogląda przez okno a tam chmara zupełnie obcych dzieciaków wisi
sobie jak gdyby nigdy nic na płocie. Moim płocie, za którym mizdrzy się
szczęśliwe, czarne futro. Nie wiem, czemu natychmiast przychodzi mi na myśl,
rzekomo zrzucany przez wrogie kiedyś mocarstwo na nasze swojskie ziemniaki,
chrząszcz. Ci starsi domyślają się, jaki, młodzież musi dopytać nie powiem
starszych, tylko bardziej doświadczonych. Miedzy chodnikiem a płotem jest głęboki
rów, ale co to za przeszkoda dla dzielnej kolonii. Nie takie przecież
przeciwności pokonują dzieci ze śpiewem na ustach a tu robią to jeszcze przy
pełnej aprobacie opiekunek. Znam swego psa, wiem, że za dziećmi poszedłby w
ogień i nie ma w nim agresji, nie byłabym sobą gdybym oczami wyobraźni nie
zobaczyła wytłuszczonych nagłówków w gazecie. -Agresywny pies w typie rasy
malamut odgryzł górne kończyny całej kolonii, hurtowo za jednym zamachem i to
wszystko przez płot.
Tak swoją drogą, to zadziwia mnie postawa pań
opiekunek, o ile ja znam swojego psa to czy one wiedzą, czego spodziewać się po
obcym zwierzaku? Dodam tylko, że w tym roku przyuważyłam kilka grup dzieciaków
wiszących na płocie ku szalonej uciesze Feli, która już chyba myśli, że jest
oficjalną maskotką miasta.
P.s. Kombajn malinami wzgardził, zadowolił się
obijaniem o moje kolana
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz