poniedziałek, 5 maja 2014

W poszukiwaniu górskich malamutów :) tym razem w wikingowym foto-blogu

Wiecie, że w alaskańskim raju są moje ulubione górki i góry? I wiecie, że mama mnie tam zabrała?? Przecież w końcu jestem malamut górski!  Ciocia Karolina i wujek Marek nas odwiedzili ponownie w sierpniu i wszystkie te moje człowieki się ekscytowały  zaplanowaną wycieczką.

To  była niesamowicie fajna wycieczka….Niestety musiałem podróżować w moim nieulubionym pudełku. Coraz bardziej się przyzwyczajam do pudełka, co nie oznacza, że je lubię. Ale moja człowieczka mówi , że albo jadę w pudełku albo wcale... to czy ja mam wyjście??
Ta wycieczka była inna jak wycieczki do tej pory. Najpierw jechaliśmy autem, potem płynęliśmy promem i znów jechaliśmy autem... Trochę to trwało…chyba jakąś godzinę, ale dotarliśmy na wielki parking. Gdzie zostawiliśmy naszą czarną cytrynkę i poszliśmy w trasę w poszukiwaniu górskich malamutów.
Najpierw trasa była lajtowa lekkie góreczki i tylko lekko pod górkę się szło….Pierwszy postój mieliśmy już po pół godzinie….ja myślałem, że moje człowieki się zmęczyły….a oni  tylko zdjęcia pstrykali….noo nie powiem ładnie tam było….ale ja chciałem już iść….biec…szukać malamutów górskich!
MoJa to miała ze mną urwanie głowy….bardzo dużo ludzi mnie głaskało i robiło mi zdjęcia, a ja uciekałem … rozumiem, że jestem sławnym malamutem bo piszę bloga…ale żeby zdjęcia moje po całym świecie były? Miałem ważniejsze rzeczy do roboty jak pozowanie do zdjęć…mogłem sobie skakać po skałkach (mama była mniej zadowolona z tego faktu) biegać na górki i z górek i znów skakać po skałkach, pić wodę ze strumyków i skakać po skałkach. Fajna ta wycieczka! Szliśmy i szliśmy, a po  niecałych 2 godzinach była przerwa na jedzonko! Oj taka przerwa to moja ulubiona przerwa! Człowieki jedli sobie kanapki….ja raz ukradłem kanapkę mamie a drugi raz cioci Karolinie….Trochę mi się za to oberwało…ale co zjadłem to moje.



Znów były zdjęcia…och ta sława mnie zamęczy. Trasa była raz łatwa raz trudniejsza…ja to bym cały czas biegł…mama mnie trochę powstrzymywała…mówiła, że zmęczona jest i nie może biec cały czas pod górkę….oh człowieki czasem to marudy są….czasem było i z górki …ale nie mama chciała iść a nie biec…..
Poszliśmy dalej….było tam moje ulubione miejsce….skałka i dwa jęziorka między nią, śmiesznie było bo mama bała się ze mną zejść z tej skałki….najpierw poszedł wujek Marek potem mama powiedziała, że ja mam iść sam a wujek mnie odbierze…pfff to było łatwe…noo było stromo ale ja sobie zbiegłem ;) schodzenie powoli jest dla cieniasów, ja jestem malamut górski to zbiegam a nie schodzę powoli.
Na  trasie widzieliśmy też różne inne pieseły. Były i duże i takie całkiem malutkie…nie wiem jak te malutkie radziły sobie podczas takiej wycieczki….chyba w kieszeniach u mamy czy taty…bo to wcale nie aż taka łatwa trasa jest dla małych piesełków. 
Po jakimś czasie dotarliśmy do celu – do klifu o nazwie Preikestolen…no dobrze byłem zmęczony…może i jestem malamutem górskim…ale nie jestem za bardzo jeszcze wprawiony w takie wycieczki. Oh widoki były niesamowite….. Na samym Preikestolen trochę mocno wiało….był odpoczynek tam i trochę i w innym miejscu, z którego widzieliśy Preikestolen.. Moje człowieki znów jadły kanapki…nie udało mi się nic ukraść….Szkoda
Znów dużo człowieków robiło mi zdjęcia. Ja byłem zmęczony….chciałem się zdrzemnąć u mamy na kolanach…







Po odpoczynku był czas na drogę powrotną. To była fajna zabawa…prawie cały czas „z górki”… znów mama nie chciała biec…dziwne to, czasem ciocia Karolcia albo wujek Marek ze mną szli…mama musiała odpocząć….Dziwne przecież ja aż tak szybko nie szedłem….noooo może trochę.
Po dwóch godzinach doszliśmy do auta i byem tak zmęczony, że sam wskoczyłem do auta i wszedłem do transpotrera, czyli pudełka, którego nie lubię cały czas.

Ja, Bajer polecam Wam taką wycieczkę na Preikestolen. Fajna trasa z pięknymi widokami. Nie znalazłem żadnego innego malamuta górskiego ale znalazłem dwa husky górskie. Może na następnej wycieczce będą malamuty górskie??? 



Wiem, wiem, że zrobił się tu foto-blog....no wybaczcie ale muszę się lansować :) i pokazać Wam część mojego alaskańskieho raju :) pozdrawiam z Wikingowa :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz