Wiecie, że w alaskańskim raju są moje ulubione górki i góry?
I wiecie, że mama mnie tam zabrała?? Przecież w końcu jestem malamut górski! Ciocia Karolina i wujek Marek nas odwiedzili
ponownie w sierpniu i wszystkie te moje człowieki się ekscytowały zaplanowaną wycieczką.
To była niesamowicie
fajna wycieczka….Niestety musiałem podróżować w moim nieulubionym pudełku.
Coraz bardziej się przyzwyczajam do pudełka, co nie oznacza, że je lubię. Ale
moja człowieczka mówi , że albo jadę w pudełku albo wcale... to czy ja mam
wyjście??
Ta wycieczka była inna jak wycieczki do tej pory. Najpierw
jechaliśmy autem, potem płynęliśmy promem i znów jechaliśmy autem... Trochę to
trwało…chyba jakąś godzinę, ale dotarliśmy na wielki parking. Gdzie
zostawiliśmy naszą czarną cytrynkę i poszliśmy w trasę w poszukiwaniu górskich
malamutów.
Najpierw trasa była lajtowa lekkie góreczki i tylko lekko
pod górkę się szło….Pierwszy postój mieliśmy już po pół godzinie….ja myślałem,
że moje człowieki się zmęczyły….a oni tylko zdjęcia pstrykali….noo nie powiem ładnie
tam było….ale ja chciałem już iść….biec…szukać malamutów górskich!
MoJa to miała ze mną urwanie głowy….bardzo dużo ludzi mnie
głaskało i robiło mi zdjęcia, a ja uciekałem … rozumiem, że jestem sławnym
malamutem bo piszę bloga…ale żeby zdjęcia moje po całym świecie były? Miałem
ważniejsze rzeczy do roboty jak pozowanie do zdjęć…mogłem sobie skakać po
skałkach (mama była mniej zadowolona z tego faktu) biegać na górki i z górek i
znów skakać po skałkach, pić wodę ze strumyków i skakać po skałkach. Fajna ta
wycieczka! Szliśmy i szliśmy, a po niecałych 2 godzinach była przerwa na jedzonko!
Oj taka przerwa to moja ulubiona przerwa! Człowieki jedli sobie kanapki….ja raz
ukradłem kanapkę mamie a drugi raz cioci Karolinie….Trochę mi się za to oberwało…ale
co zjadłem to moje.
Znów były zdjęcia…och ta sława mnie zamęczy. Trasa była raz
łatwa raz trudniejsza…ja to bym cały czas biegł…mama mnie trochę powstrzymywała…mówiła,
że zmęczona jest i nie może biec cały czas pod górkę….oh człowieki czasem to
marudy są….czasem było i z górki …ale nie mama chciała iść a nie biec…..
Poszliśmy dalej….było tam moje ulubione miejsce….skałka i
dwa jęziorka między nią,
śmiesznie było bo mama bała się ze mną zejść z tej skałki….najpierw poszedł
wujek Marek potem mama powiedziała, że ja mam iść sam a wujek mnie odbierze…pfff
to było łatwe…noo było stromo ale ja sobie zbiegłem ;) schodzenie powoli jest
dla cieniasów,
ja jestem malamut górski to zbiegam a nie schodzę powoli.
Na trasie widzieliśmy
też różne inne pieseły. Były i duże i takie całkiem malutkie…nie wiem jak te
malutkie radziły sobie podczas takiej wycieczki….chyba w kieszeniach u mamy czy
taty…bo to wcale nie aż taka łatwa trasa jest dla małych piesełków.
Po jakimś czasie dotarliśmy do celu – do klifu o nazwie
Preikestolen…no dobrze byłem zmęczony…może i jestem malamutem górskim…ale nie
jestem za bardzo jeszcze wprawiony w takie wycieczki. Oh widoki były
niesamowite….. Na samym Preikestolen trochę mocno wiało….był odpoczynek tam i trochę i w innym miejscu, z którego widzieliśy Preikestolen.. Moje
człowieki znów jadły kanapki…nie udało mi się nic ukraść….Szkoda
Znów dużo człowieków robiło mi zdjęcia. Ja byłem zmęczony….chciałem
się zdrzemnąć u mamy na kolanach…
Po odpoczynku był czas na drogę powrotną. To była fajna
zabawa…prawie cały czas „z górki”… znów mama nie chciała biec…dziwne to,
czasem ciocia Karolcia albo wujek Marek ze mną szli…mama musiała odpocząć….Dziwne
przecież ja aż tak szybko nie szedłem….noooo może trochę.
Po dwóch godzinach doszliśmy do auta i byem tak zmęczony, że
sam wskoczyłem do auta i wszedłem do transpotrera, czyli pudełka, którego nie
lubię cały czas.
Ja, Bajer polecam Wam taką wycieczkę na Preikestolen.
Fajna trasa z pięknymi widokami. Nie znalazłem żadnego innego malamuta górskiego
ale znalazłem dwa husky górskie. Może na następnej wycieczce będą malamuty
górskie???
Wiem, wiem, że zrobił się tu foto-blog....no wybaczcie ale muszę się lansować :) i pokazać Wam część mojego alaskańskieho raju :) pozdrawiam z Wikingowa :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz