Zamyśliła, nie wiedział gdzie pognały
jej myśli, ale na pewno nie w stronę sukien i materiałów. Była estetką, dla której ważny był wygląd
zewnętrzny, co do tego nie miał
wątpliwości, ale teraz, co innego zaprzątało jej głowę. Odnosił wrażenie, że ona cały czas na coś czekała, może na sygnał,
który pozwoli jej wreszcie w miarę szczerze porozmawiać z Opiekunem? Tajemnica, którą nosiła w sobie zaczynała jej ciążyć. Umiała trzymać
język za zębami, cecha wrodzona wyssana z mlekiem matki, nie o to
chodziło. Może teraz potrzebowała pomocy a on był jedyną osobą potrafiącą zrozumieć?
-Oczywiście,
zaszalejemy tak, że będziesz w pełni usatysfakcjonowany, będziemy
piękne i eleganckie, jeśli takie jest twoje życzenie.
Szybko się opamiętała i wróciła z tej
swojej dalekiej wycieczki, nie wiedział czy sprawił to aromat wnoszonego
właśnie jabłecznika, czy doszła do wniosku, że to nie jest dobry moment na poważne rozmowy.
-Homeonie
tylko, że nas nie stać na takie wydatki, kto za to wszystko zapłaci? -Starsza pani nie przestawiła się jeszcze na to inne oblicze rzeczywistości, które stało się jej udziałem, dalej
postrzegała świat kategoriami biednej dzielnicy, w której do tej pory żyła.
-Ty droga
Honiko. -Zerkając pożądliwie w stronę tacy z ciastem, poczuł delikatny zapach jaśminu. Herytka nie dała za wygraną wróciła i
była wściekła, bezskutecznie próbowała sforsować ogrodzenie
-Niestety
nawet gdybym bardzo chciała.-Zająknęła się starsza pani.
-Honiko,
Honiko nie martw się na zapas, czy nie powiedziałem ci ostatnio,
że stałaś się dość majętną kobietą? Pewnie nie powiedziałem to przez ten nawał
obowiązków. Jedno jest pewne masz dochody pozwalające ci na utrzymanie tego
pałacu i całkiem dobrego stylu życia. Nie musisz się już martwić o pieniądze, no, co najwyżej o
dobre inwestycje.
-Czy planujesz
nagłą ewakuację? Mamy siedzieć na walizkach?
Z tonu głosu
Lilidi wywnioskował, że dziewczyna szykuje się do dalszej drogi, miała jeszcze
coś ważnego do załatwienia, to po co tu przybyła. I co
najdziwniejsze nie sama, miała zamiar towarzyszyć mu w jakiejś eskapadzie. Z
drugiej strony może tylko wyczuła niebezpieczeństwo w
postaci świrującej Werianki za płotem i myślała o ewakuacji w jakieś bezpieczne
miejsce? A może jest jeszcze inne wytłumaczenie?
Nici z wycieczki,
niebieskie kamyki kazały szukać dziewczyny, więc, przetrząśnie całe miasto
kawałek po kawałku i ją odnajdzie. Nigdy nikt nie kontaktował się z nim w ten
sposób, ale widocznie tak trzeba było i on tego nie zlekceważy.
-Nie kochana
na razie zostajemy tu gdzie nam wygodnie i gdzie dobrze dają zjeść. Widzisz, chyba dorośleję,
bo staram się myśleć perspektywicznie, albo zwyczajnie stałem się leniwy. Spakowaną walizkę zawsze bez względu na okoliczności warto mieć pod ręką, bo kto wie, co za niespodzianki
życie nam jeszcze przyniesie?
-Rozumiem, że
szewca też zamówiłeś?
I tu go miała. W ogóle nie przyszło mu do głowy, że potrzebują nowego
obuwia. Wyszedł z wprawy zaniepokoił się, że zapomina o takich dość istotnych
elementach. Nie
potrafi objąć całości, jeśli chodzi o prozaiczne sprawy to jak sobie ma
poradzić z tymi niezwykłymi?
-O widzisz
nawet mi do głowy nie przyszło. Przepraszam, ale tym też musisz się zająć, bo
niezbyt znam się na damskich dodatkach. Wiem tylko, że do pięknych sukni raczej
ciężkie trepy nie są odpowiednie. A i nie zapomnij o wygodnym podróżnym obuwiu,
bo nie tylko bale nas czekają.
Puścił
do niej porozumiewawczo oczko.
Han nadal
strapiony wizją rychłego zapoznana się z księgami znęcał się nad mięsem,
całkowicie stracił apetyt.
-Dalej masz
zamiar spotkać się z Herytką? -Lilidia zmieniła temat uznała, że
Opiekun nie jest odpowiednim dyskutantem, jeśli chodzi o kobiece fatałaszki.
Zaś rozpaczy Hana nie rozumiała i zakwalifikowała jego zachowanie, jako zwykłe szczeniackie fanaberie. Sama ceniła wiedzę i lubiła się uczyć.
-Już się z nią
widziałem- Odparł krótko.Celowo nie
powiedział nic więcej
Nawet taka
opanowana osoba jak Lilidia nie umiała ukryć, że zżera ją
ciekawość.
-Jak to?
Kiedy????????? I co?? -Wpatrywała
się w niego niczym wąż w swą ofiarę.
Postanowił, że
nie zdradzi za nic, że ta wariatka Herytka okupuje ich płot próbując za wszelką cenę dostać się
do środka. I wtedy tchnęło go nieprzyjemne przeczucie, choćzdawał sobie sprawę, że pomimo iż jego nowatorskie metody niestosowane
przez innych Opiekunów są doskonałe, to ktoś potężny całkiem niedawno uszczelnił luki i wzmocnił całość. Niezbyt fajnie jest wiedzieć, że
nie zawiódł tylko, dlatego, że ktoś inny w tajemnicy robił to, co do niego
należało. Mógł tylko zgadywać, kto, ale
jego domysły były zbyt niewiarygodne by mogły być prawdziwe.
-No jakby ci
to powiedzieć niedawno i jestem mocno rozczarowany tą panią.- Stwierdził enigmatycznie.
-Jeśli chcesz
żebym ci zaraz oczy wydłubała to jesteś na bardzo dobrej drodze.-Uprzedziła całkiem poważnie.
Emocje wzięły nad nią górę, to był
znak, że wszelką dostępną radość z tej dyskusji już wyczerpał. Nie wiedział co
zrobiło na nim większe wrażenie, odkrycie że moc Werian była zbyt
mocno przereklamowana czy może zachowanie Lilidi, która wbrew zwyczajom
otworzyła się niczym księga z której mógł czytać do woli.
-A, więc
czekała na mnie w tych swoich lochach z wielką niecierpliwością, znudzona monotonią i facjatami
strażników. Fakt urodziwa to on nie jest, powiem nawet, że co wrażliwsze
jednostki mogłyby na sam jej widok dostać apopleksji. Odór mojej maści to przy
jej fizjonomii poezja. Jednak nie to w tym wszystkim jest najistotniejsze.
Zrobiła na mnie wrażenie chorobliwie ambitnej istoty, która zrobi wszystko by osiągnąć
swój cel, nie liczy się przy tym cena, jaką trzeba będzie zapłacić. Ponadto całkiem niezła z
niej intrygantka, kłamie jak z nut, wręcz śpiewająco.
Brzydka kłamczuszka
z niej.I zupełnie nie wiem, czemu chce ze
mnie zrobić bezwolnego golema. To znaczy wiem liczy na to, że załatwię jakieś
jej zagmatwane sprawy, jak jakiś chłystek na posyłki. Przeliczyła się, nie ona pierwsza
i nie ostatnia.Oczywiście nic mi
konkretnego nie powiedziała, nic nie wytłumaczyła, byłoby zbyt pięknie.Myślę, że zło to po prostu środek do
osiągnięcia celu, raczej nie wykorzystuje go dla zabawy, ona jest
oszczędna w ruchach wszystko ma przekalkulowane. Chociaż nie, ona jest do szpiku kości, jeśli
oczywiście je ma, zła. Mogę się mylić, jest taka możliwość. Jednak wyraźnie pozowała na kogoś, kim nie jest, żebym się nie zorientował, jaka jest naprawdę a zbyt
krótko rozmawialiśmy bym mógł ją
rozgryźć.- Wyrecytował jednym tchem zadziwiony ciszą panująca
wokół, prawie tak jakby wszyscy w jadalni przestali oddychać z wrażenia.
-Czyli całkiem
w twoim typie kobieta.
-Niestety nie
doceniła moich słodkich słówek i chęci spędzenia z nią upojnych, romantycznych chwil, bezdusznie dała mi kosza.
Z obrzydzeniem pomyślał o jej
wyłupiastych, białych oczach przypominających grudki śniegu. Nie
chodziło o to, że były inne, i nawet nie o to czy były ładne czy brzydkie. Była
w tej bieli pogarda
i nienawiść tak wielka, że ten świat nie byłby w stanie jej pomieścić. Czyste
skondensowane zło. Jeszcze wczoraj był przekonany, że zna już wszystkie oblicza
zła, teraz wiedział, że znał tylko marne, blade odbicia.
Coś ją powstrzymywało przed działaniem, przed wyciągnięciem ręki po to, co
uważała za swoje, jakby stała za niewidzialną barierą. Był pewny, że gdyby
tylko mogła rozwinąć skrzydła nie próbowałaby dostać się do środka tylko
zniszczyłaby pałac zabijając wszystkich w pobliżu. Nawet gdyby pękł z chcicy nie
mógłby jej powstrzymać.
-To bystra
jest od razu się na tobie poznała. Czy ona jest niebezpieczna? Czy te wszystkie
historie o nich są prawdziwe??
Martwiła się była podenerwowana.
Miał wrażenie, że pojawienie się Herytki coś skomplikowało w jej planach.
Jednak bestia, plany, stres i nerwy
muszą poczekać, nie mógł się opanować dał się uwieść apetycznie wyglądającemu
ciastu. Nałożył sobie na talerzyk spory kawałek, odkładając na bok spiski, wrogów i niepokój, biszkoptowego specjału z galaretką, truskawkami i jeszcze kawałek jabłecznika.
Ukroił widelczykiem kawałeczek, spróbował i w milczeniu rozkoszował się
smakiem.
Ludzie siedzący przy stole wpatrywali
się w niego jak w wariata, dziwiąc się jak po takich przeżyciach i po takim spotkaniu może cokolwiek przełknąć a co dziwniejsze czuć głód. A on nie przejmując się wcale ich wyczekującą
postawą, delektował się smakiem i z błogą miną czekał
aż ciasto rozpłynie się mu na języku. Przez długie lata życia naoglądał się już
tyle potworności, że stały się dla niego normalnością, chlebem powszednim. Nie
zakłócały mu snu ani nie wpływały na apetyt, po prostu przyjmował do wiadomości
i szedł dalej. Tak mniej więcej, zawsze zdarzały się wyjątki, ale o
nich wolał nie pamiętać.
-Odniosłem
wrażenie, że potrafi i wie wiele, dużo więcej niż ja, ale
nie tu i nie teraz. Jeśli użyje swojej siły na atak, odsłoni plecy, a to wykorzysta ktoś inny równie potężny a może nawet silniejszy od niej. Ona
o tym doskonale wie. Będzie, więc wpływać
na nas manipulacjami i intrygami, bo na pewno nam nie odpuści.
Lilidia odwróciła głowę, wąskie płatki
jej nosa poruszały się delikatnie, jakby węszyła. Zastanawiał się, czy wyczuła Herytkę za płotem czy może jeszcze inną siłę, albo zwyczajnie
delektowała się zapachem potraw.
-Czy spotkałaś
się w tych waszych mądrych książkach z jakimiś dziwnymi wiadomościami na ich
temat legendy, podania, mity? Jeśli tak
byłbym ogromnie wdzięczny gdybyś się tym ze mną podzieliła.- Wrócił do tematu wiedząc, że jeśli Lilidia wywącha coś
niepokojącego podzieli się z nim informacjami.
Teraz dramatycznie potrzebował wiadomości by, choć spróbować
to wszystko posklejać do kupy. Nawet prowizorka jest lepsza niż nic. Dziewczyna
niestety była aktualnie jedynym dostępnym źródłem wiedzy.
-Może coś o
nich kiedyś czytałam, jednak zapomniałam, nie pomyślałam, że to może być istotne. Jeśli to ważne wprowadzę się w
trans by przeszukać zakamarki pamięci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz