Malamut to zgodnie z
definicją książkową zwierze pociągowe, co do zasady, co potwierdziła Pani
weterynarz mówiąc, że wolny rytm serca Paka czyni go idealnym do długiego
wysiłku.
Pako Kopeć zdaje się myśleć inaczej.
Wprawdzie Pakowi faktycznie zdarza się ciągnąć, ale zwykle
polega to na wyrywaniu Pani kosmitce rączek na widok kota, sarny, dzika,
reklamówki, ptaszka, weterynarza, szynszyla itp., a gdy przychodzi do
ciągnięcia sań, to raczej Pako siedzi a kosmici ciągną.
Nie można jednak chyba nazwać tego sportem.
A co ze sportu, zgodnie z tematem felietonu zwierz uprawia?
Z wcześniej opublikowanych wypowiedzi wynika, że Pako lubi biegać przy rowerze.
To jest sport i pies faktycznie biega przy rowerze do czasu,
aż postanawia, że dzisiaj już nie lubi, co oznajmia szczęknięciem oraz
ugryzieniem Pana kosmitę w napiętą łydkę.
Więc przełaje rowerowe pies uprawia.
Drugą dyscypliną Paka jest pływanie.
Poza wanną, każdy akwen wodny jest celem czworonoga samym w
sobie.
Od zatęchłej sadzawki z kilkuletnią rzęsą i żabami wielkości
dzika, przez orzeźwiająco mroźny strumyki wszelkie jeziora po słone morza, w
tym Bałtyk i inne cieplejsze i „słońsze”.
Gdy w pobliżu jest akwen Pako jest nie do utrzymania,
szczególnie w ciepłe dni.
Raz byliśmy wspólnie na majówce nad morzem, w gospodarstwie
agroturystycznym (które jako jedno z niewielu akceptowało bydlęta w postaci 30
kg pupilków), w którym znajdowała się urokliwa, nadająca klimatu, od lat nie
czyszczona sadzawka.
Przez 4 dni udawało się powstrzymać malamuta od zanurzenia w
cieczy swojego futerka, aż zdarzyła się chwila nieuwagi przy pakowaniu
samochodu do drogi powrotnej.
Pies pociągnął, smycz puściła, sadzawka gościa przyjęła.
Poza Pakiem, którym był zadowolony, nie tylko żaby nie były
zadowolone, ale i reszta ekipy, która musiała znosić bagniste stworzenie wraz z
niedającym się zabić aromatem glonów, połączonych z mułem, szlamem i innymi
atrakcjami do samej Zielonej Góry.
Zwierz poznał jako pierwsze morze – Bałtyk. Początkowo był
nieufny, badał fale, tak ażeby czasem nie dotknęły łapek.
Jednak po kilku próbach jak się przekonał, żwawo pływał
unosząc się na falach, prychając jednak za każdym razem gdy lizną słoną wodę.
Morze wg Pako, a przynajmniej
Bałtyk, ma taką zaletę, że obok jest mega duża piaskownica, na której można
uprawiać biegi, które pies również uwielbia. A więc Pako biegi lubi też, i nie
tylko przy rowerze, a najlepiej na gigancie.
Kolejna dyscyplina – zapasy.
Zaczyna się niewinnie od skakania na Pana, przez
tarmoszenie, podgryzanie, po powalenie na szczęście na razie Paka przez Pana, a
nie odwrotnie.
Co ważne zwykle Pan po zapasach ma kilka siniaków, rys a
pies nic.
Gdy natomiast Pan trochę dłużej przytrzyma psa lament jest
taki, jakby normalnie krzywdę zwierzęciu ludzie robili, aż Pan nie puści i
wtedy Pako od nowa zabiera się do robienia siniaków.
Poza nazwanymi już dziedzinami Pako wymyślił również inne
dyscypliny:
- żebractwo kąsków
dla sportu i korzyści,
- lizanie żuli na czas,
- przełaje w śmietniku,
- rolowanie w śniegu,
- otrzepywanie w aucie,
- jazda figurowa kosmitów w błocie,
-i wiele innych, na które przyjdzie czas…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz