Co tam u nas? A no są zmiany. Niedawno udało nam się znaleźć nowe mieszkanko, gdzie o dziwo to, że mamy Maszę zadecydowało, że to nas wybrano do zamieszkania spośród ok 60 chętnych. Wcześniej jak szukaliśmy to na hasło "pies" każdy odmawiał wynajmu. A w tym przypadku Masza z kłopotu stała się przywilejem :) i o to chodziło! :) Od kilku dni posiadamy klatkę w domu, bo Masza pozostawiona na podwórku wyje i uprzykrza życie sąsiadom (niestety bardzo ciasna zabudowa) i były skargi więc zostawiamy ją w domu tyle, że w klatce, bo boimy się, że może dobrać się do np drzwi i ścian. Póki nie jesteśmy na zupełnie swoim to nie możemy sobie pozwolić na tego typu zniszczenia. Narazie Masza była w klatce aż jeden raz przez godzin ok 5. Jakoś przeżyła :)
W ubiegły weekend udało się w końcu zapoznać Maszkę z Bajerem od Moniki. Poszliśmy razem na spacer w koło pobliskiego jeziora. Wszystko było ok do póki Bajer nie postanowił zamoczyć łapek i jęzora w ów jeziorze. Wyszło mu to dość niezdarnie bo poślizgnął się na mokrych od deszczu kamieniach i wygramolił się na brzeg. Masza była na brzegu i obserwowała go tylko... Bajer wylazł a Masza z głupawką i z rozpędu wskoczyła do wody i popływała chwilę. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem bo wyglądało to tak jakby Masza mu chciała pokazać jak należy korzystać z uroków jeziora i szeroko pojętego kontaktu z wodą. Trzeba Wam wiedzieć, że Maszy daleko do zapachu fiołków gdy jest mokra. Staramy się jej nie moczyć po południu, żeby zdążyła wyschnąć. Niestety nie dość, że padał deszcz to jeszcze ta kąpiel... a jak ona nie wyschnie w ciągu jednej doby to potem do ogólnego smrodu dochodzi zapach stęchlizny.... uroczo :)
Poznajemy póki co najbliższą okolicę. mamy jezioro i całkiem sporo lasów. Niektóre lasy niestety mało dostępne bez nieprzemalaknych ubrań i butów.
Maszka perfekcyjnie nauczyła się jeździć autobusami miejskimi. Gdy nie było klatki to zabierałam ją ze sobą do pracy. Wie w którym miejscu siadamy, wie, że trzeba usiąść pod ścianą a nie na środku i świetnie wyczuwa kiedy zbliżamy się do miejsca gdzie wysiadamy. I zawsze mnie bawi, że gdy wysiadamy zawsze kilka sekund jest zdezorientowana gdzie też to tym razem wysiadłyśmy.
Po powrocie do domu Masza najczęściej chce zostać na dworze. Zamontowaliśmy jej więc na trawie stake-out z sześcio-metrową linką i sobie odpoczywa pod drzewem. Wolę ją przypiąć bo zdarzało jej się, że pozostawiona luzem szła sobie poodowiedzać sąsiadów.
wow normalnie malamuci raj:)
OdpowiedzUsuń