środa, 22 października 2014

Jajko, tuńczyk, czekolada. 9. Rapująca biedronka






9. Rapująca biedronka

******




Dzień zaczął się źle. Bardzo źle. Zaspała, zgubiła kluczki. Nie zjadła śniadania, więc bolał ją brzuch. Spóźniła się do pracy ponad godzinę. Już w drzwiach dostała taki ochrzan, że odechciało się jej wszystkiego. To był jeden z tych dni, kiedy spóźnienie traktowano jak świętokradztwo. Nawet koniec świata nie był dobrym wytłumaczeniem, a ona nie miała żadnego. To stanowczo nie był dobry dzień.
Koło czternastej zadzwoniła Rysia, pomimo, iż wiedziała, że nie wolno dzwonić, gdy Anka jest w pracy. Widać taki dzień, wszystko szło nie tak jak powinno.
-Anka słuchaj jest afera- wykrzyknęła podekscytowana Rysia do słuchawki.
Tyle to i ona sama wiedziała. Od rana trwała jedna wielka afera.
-No- mruknęła zachęcająco.
-Słuchaj Kicia przyszła do pracy, ubrana w taki czerwony rozkloszowany żakiecik.
Po jakiego grzyba siostra dzwoni by opowiadać, w co ubiera się ta panienka, przecież ona to ma serdecznie w trąbie. Nie wsłuchiwała się w szczegóły, dopiero efektowna pauza zwróciła jej uwagę. Wygląda na to, że Rysia przechodzi do meritum
-No- ponagliła
-Więc wyszła od prezesa z gabinetu czerwona na gębie, normalnie tak intensywnie jak na żakiecie. Bełkotała coś bez składu i ładu, zupełnie jak wariatka. „Nie na widzę was, że by was szklak ugryź cie się w tyłki „ i coś w ten deseń. Normalnie mówię ci jak nic rapująca biedronka.
To było zbyt wiele na jej głowę, nie potrafiła wyobrazić sobie, ociekającej seksem Kici, jako biedronki na dodatek rapującej.
-Dlaczego?
-Nikt nie wiedział dopiero przed chwilą księgowa Kasia przyznała się, że troszkę podsłuchała. Niechcący, bo Kasia nie jest sensatką. Wyobraź sobie, że Kicia jest oszustką.
To było o wiele prościej sobie wyobrazić niż tę monstrualną biedronkę.
-Okradała firmę?
-E tam firmę, prezesa, no w sumie to jakby okradała firmę. Kasia nie jest pewna, ale chodziło o to, że zgłosiła się do prezesa z jakimś listem. On jest podobno autentyczny tylko, że nie należał do Kici tylko do jej kuzynki, ukradła go i na bezczela wykorzystała. W tym liście było czarne na białym, że prezes jest ojcem. Chyba, w każdym razie tak to zrozumieliśmy.
-Tyle czasu wierzył, co mu się nagle odmieniło, zrobił badania genetyczne?- Dziwne to wszystko było.
-Nie, Kicia nakłamała, że ta matka umarła i na łożu śmierci dała jej ten list. A tu w niedzielę całkiem przypadkiem prezes spotyka tę niby nieboszczkę całą i zdrową i z całą pewnością żywą.- Zachichotała Rysia
-Można zawału dostać – nie chciałby spotkać kogoś, kogo uważała za trupa.
-No i baba mu powiedziała, że mają wspólnie córkę, ale dziewczę to nadal żyje w nieświadomości, kto jest jej ojcem. List owszem napisała wiele lat temu na wszelki wypadek, gdyby jej się coś stało i dawno o tym zapomniała.
-Ale jazda jak w noweli meksykańskiej, są w nich rapujące biedronki? – Choć to dziwne naprawdę poprawił się jej humor.
-Przestań, uczepiłaś się biedronki, choć powiem ci to był piękny widok jak tymi swoimi szpileczkami kopała wykładzinę jak młody źrebak.
-To już nie jest twoją przyjaciółką?- To chyba było najważniejsze w tej sprawie.
-Zapomnij, wyleciała na zbity pysk a ja czuję jak poziom asertywności podskoczył mi aż pod gwizdek.
-Dobra musze kończyć.
Odłożyła słuchawkę, zanim szef wszedł do biura. Jedno nie dawało jej spokoju, jeśli Kicia chciała uchodzić za córkę to, dlaczego przed całym personelem udawała kochankę? Nie zdążyła spytać. To nie miało sensu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz