środa, 13 listopada 2013

13.11 Wędrowiec- odcinek 8





Ton wypowiedzianych słów  nie pozostawiał  cienia wątpliwości co do tego jak należy zachować w tym momencie. Głos Wędrowca  tym razem miał w sobie coś ze stęchlizny lochów, chłodu kajdanów, razów bicza. Nie sposób było  mu się oprzeć. Nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się sprawdzać ile w tym prawdy a ile sugestii.  Zbyt dużo można było stracić.
Król niechętnie z jawną wrogością malującą się na jego bladym obliczu, zastosował się do zalecenia Opiekuna i posłusznie wstał. Na tym skończyło się rozumne postępowanie władcy.  Dla upojonego władzą absolutną króla to była całkiem nowa sytuacja, zupełnie nierealna jak senny koszmar, z którego nie można się wybudzić. Zagubił się w swoich obliczeniach i emocjach, nie potrafił na chłodno kalkulować, myśleć. Zabrakło mu też wyobraźni, nie wystarczyło krzyknąć, tupnąć czy wydać rozkaz. Źle rozegrał karty,  na samym początku tej znajomości całkiem niepotrzebnie podpadł mitycznej istocie o nadprzyrodzonych mocach.Każdy popełnia kiedyś błąd, lecz on wybrał najgorszą z możliwych chwil i sytuacji.
-Każe cie do ciemnicy wsadzić ty bezczelny przybłędo! Będziesz tam gnił latami!
Jeszcze nie przebrzmiały ostatnie słowa a król zrozumiał powagę sytuacji, dotarło do niego, że popełnił najstraszliwszy błąd w swoim życiu i w duchu żałował że w porę nie ugryzł się w język. Zemściło się na nim samouwielbienie, egocentryzm i głupota, ale czego innego można się spodziewać po człowieku, który całe życie myślał, że jest pępkiem świata?
- Jeszcze jedno słowo a sam tam trafisz. Nie igraj z losem!- Lód w  głosie Opiekuna ściął wodę do mycia rąk w misceczce stojącej tuż za królewskim talerzem z pieczenią.
-Wy dwaj-  Przybysz wskazał na zdezorientowanych i w ogóle nie ogarniających sytuacji kamerdynerów. Stojąc kilka kroków za królem trzymali na wysokości klatki piersiowej mosiężne kandelabry, - Postawcie świece i przynosicie mi tu tron.
-Ale jak to Panie? –Nie zrozumieli polecenia.
Kamerdyner potrzebował całej minuty by zrozumieć czego dokładnie od niego wymagano, ze strachu dostał czkawki. Zbyt długo żył by nie wiedzi, że znalazł się między młotem a kowadłem. Nie mógł się nadziwić, że takie nieszczęście spotkało właśnie jego. Starał się być jak cień, nie zwracać na siebie niczyjej uwagi i do tej pory doskonale mu się to udawało. Traktowano go jak użyteczny przedmiot, który przestawia się według własnego widzimisię, ale nie oczekiwano inicjatywy, myślenia, czyli wszystkiego tego, za co można zapłacić gardłem. Król  nie zapomni, w najlepszym razie skończy się to lochami, jednak Wędrowiec wydał mu się jeszcze groźniejszy potężniejszy. Nie potrafiłby mu się przeciwstawić. Drugi ze służących był w takim stanie, że tylko wybałuszył oczy.
-Już!!! 
To wystarczyło żeby zmusić mężczyzn do natychmiastowego działania. 
Zadziwiające jaka moc ukrywa się  w słowach, trzeba tylko umiejętnie ją wydobyć. A to wcale nie jest takie trudne jak by się mogło wydawać.
       Opiekun strzepnął okruchy chleba z tronu, niechętnie spojrzał na świeże tłuste plamy. Król zamiast korzystać z miski z wodą brudne paluchy wycierał w złoty materiał obicia. Mógł zażądać nowego mebla, ale zbyt długo by to trwało, chcąc nie chcąc musiał korzystać z tego uświnionego przez niechlujnego władcę. Poprawił kaptur i usiadł.
-To teraz, jak już  sobie wygodnie usiadłem, wysłucham was moje dziatki. Wy zaś usiąść będziecie mogli dopiero jak wam pozwolę.
    Wędrowca w którymś momencie najzwyczajniej zaczęło bawic całe to przedstawienie, farsa zamiast zdenerwować podrażnić wzbudzała uśmiech. Prześlizgnął się wzrokiem po twarzach zgromadzonych tu ludzi ale nie znalazł w nich niczego co by go zaciekawiło. Niczego, co by ściągnęło wzrok czy uwagę, niczego, czego by już nie widział w swoim długim życiu.
        Pobieżne przeglądanie tutejszej arystokracji, przerwał dobiegający go z przeciwnej strony stołu odgłos głośnego mlaskania.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz