środa, 27 listopada 2013

27.11 Gorset wybijany ćwiekami.


 
-Eee moją-  na czole zdezorientowanego króla pojawiła się głęboka bruzda, miał złe przeczucia.- Należy do naszych dóbr rodzinnych.
-Twoją powiadasz, ciekawe- Z pod kaptura dobiegło głośne cmoknięcie, jedno z takich które nie przynoszą niczego dobrego- Gdzie jest grób Hadwigi?
-Jakiej Hadwigi? - Zdziwił się zupełnie szczerze  król. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek znał kobietę o takim imieniu. Czy kazał kiedykolwiek stracić jakąś Hadwigę, nie miał pewności. To mogła być zasadzka nikczemny fortel nieproszonego gościa.
-Ostatniej właścicielki z rodu Holockich- Uściślił swe pytanie przybysz.
-Ona nie była ostatnia. -Pomyślał na głos król, oczywiście natychmiast tego  pożałował. Nie miał najmniejszego zamiaru z własnej, nieprzymuszonej woli zdradzać Opiekunowi jakichkolwiek szczegółów. Gdy tylko uświadomił sobie, że tak nierozsądnie pozbył się jedynego swego atutu, to omało nie dostał apopleksji. Zbyt późno domyślił się, że ta informacja dla przybysza była niezwykle istotna. Nie odważył się przekląć, czy kogokolwiek uderzyć by się wyładować. To nie był jego szczęśliwy dzień, zdecydowanie nie był.
-Nie była ostatnia? - Nawet się nie zdziwił. Gdy tylko spojrzał na tego chłopaka Hana zrozumiał że coś przeoczył. Gdyby tylko nie był tak zapatrzony w siebie wszystko wyglądałoby inaczej. Jak na Wędrowca to był zwykłym głupcem.
-Zdołała urodzić syna a może córkę, potem popełniła samobójstwo. Nie bardzo pamiętam to zbyt stara i nieważna historia.
-Mam rozumieć że w mieście jest jej krew, że żyją tu jacyś potomkowie Hadwigi? -Drążył temat, nie dając po sobie poznać że już wie i jak bardzo poruszyło go to odkrycie.
-Z tego co wiem żyje gdzieś jeszcze w mieście młody pokurcz, i chyba jego babka. Podejrzewam że mieszkają w jakieś podłej okolicy, stawiam na dzielnicę pomocników rzemieślników. Na nic lepszego ich nie stać. -Dodał zdegustowany nędznym położeniem starego potężnego rodu, malowniczo przewracając oczami. Lubił podkreślać swoją przewagę nad innymi to dawało mu poczucie, że jest wyjątkowy.
-Czyli ty masz ich pałac i pewnie resztę majątku, a oni nędznie wegetują. Ciekawe jak się to mogło stać?
-To było dawno ja nie wiem.
Król zaczął nerwowo wyłamywać palce. Nie wiedział ile straci na tej wizycie Opiekuna, właśnie zaczynał rozumieć że scenariusz który przed chwilą wydawał się mu czarny i katastroficzny może się okazać zbyt optymistycznym.
-Kto obecnie zamieszkuje pałacyk?
-Ja -Syknęła dziewczyna w ciężkim przerysowanym makijażu. Grube czarne kreski okalały jej nienaturalnie błyszczące oczy, powieki miała pomalowane ma czarno z połyskującymi srebrno drobinkami. Skórzany czarny gorset wybijany srebrnymi ćwiekami ubrała na sukienkę. Nie traktowała go jak większość kobiet jak wstydliwy element bielizny. Sama sukienka była krwisto czerwona i tak wydekoltowana że gdyby nie gorset można byłoby oglądać jej pępek. Jedno skrzydełko nosa miała przebite, ozdobione złotym kolczykiem. Dwa długie sznury pereł plątały się i zahaczały o wielki rubinowy wisior. Jej ekstrawagancko wyczesana peruka przystrojona była w srebrnym diademikiem.
     Opiekun doskonale widział sprytnie ukryty w jej misternym sztucznym koku poręczny sztylecik. Zaniepokoił go wygrawerowany na ostrzu znak. Ktoś reaktywował do życia starą sektę, lubującą się w dziwnych praktykach i krwi. To była nieprzyjemna niespodzianka miał nadzieję, że już nigdy nie ujrzy tego znaku po tym jak dawno temu osobiście rozgonił po świecie sektę niebezpiecznych fanatyków.
-I ja- Zawtórowała jej druga dziewczyna, wyglądająca jak kopia tej pierwszej.
Ta prócz sztyleciku miała jeszcze pierścień ukrywający śmiertelnie niebezpieczną, niespodziankę, niezwykle skutecznie działającą truciznę. 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz