-Eee
moją- na czole zdezorientowanego króla
pojawiła się głęboka bruzda, miał złe przeczucia.- Należy do naszych dóbr
rodzinnych.
-Twoją
powiadasz, ciekawe- Z pod kaptura dobiegło głośne
cmoknięcie, jedno z takich które nie przynoszą niczego dobrego- Gdzie jest grób
Hadwigi?
-Jakiej
Hadwigi? - Zdziwił się zupełnie szczerze
król. Nie przypominał sobie by kiedykolwiek znał kobietę o takim
imieniu. Czy kazał kiedykolwiek
stracić jakąś Hadwigę, nie miał pewności. To mogła być zasadzka nikczemny
fortel nieproszonego gościa.
-Ostatniej właścicielki
z rodu Holockich- Uściślił swe pytanie przybysz.
-Ona nie była
ostatnia. -Pomyślał na głos król, oczywiście natychmiast tego pożałował. Nie miał najmniejszego zamiaru z własnej, nieprzymuszonej woli zdradzać Opiekunowi jakichkolwiek szczegółów.
Gdy tylko uświadomił sobie, że tak
nierozsądnie pozbył się jedynego swego atutu, to omało nie
dostał apopleksji. Zbyt
późno domyślił się, że ta informacja dla
przybysza była niezwykle istotna. Nie odważył się przekląć, czy kogokolwiek uderzyć by się
wyładować. To nie był jego szczęśliwy dzień, zdecydowanie nie był.
-Nie była
ostatnia? - Nawet się nie zdziwił. Gdy tylko spojrzał na tego chłopaka Hana zrozumiał że coś przeoczył. Gdyby tylko nie był tak
zapatrzony w siebie wszystko wyglądałoby inaczej. Jak na Wędrowca to był
zwykłym głupcem.
-Zdołała
urodzić syna a może córkę, potem popełniła samobójstwo. Nie bardzo pamiętam to
zbyt stara i nieważna
historia.
-Mam rozumieć
że w mieście jest jej krew, że żyją tu jacyś potomkowie Hadwigi? -Drążył temat, nie dając po sobie poznać że już wie i jak bardzo poruszyło go to odkrycie.
-Z tego co
wiem żyje gdzieś jeszcze
w mieście młody pokurcz, i chyba jego babka. Podejrzewam że mieszkają w jakieś
podłej okolicy, stawiam na dzielnicę pomocników rzemieślników. Na nic lepszego ich nie stać. -Dodał zdegustowany nędznym
położeniem starego potężnego
rodu, malowniczo przewracając oczami. Lubił podkreślać swoją przewagę
nad innymi to dawało mu poczucie, że jest wyjątkowy.
-Czyli ty masz
ich pałac i pewnie resztę majątku, a oni nędznie wegetują. Ciekawe jak się to
mogło stać?
-To było dawno
ja nie wiem.
Król zaczął nerwowo wyłamywać palce.
Nie wiedział ile straci na tej wizycie Opiekuna, właśnie zaczynał rozumieć że
scenariusz który przed chwilą wydawał się mu czarny i katastroficzny może się
okazać zbyt optymistycznym.
-Kto obecnie
zamieszkuje pałacyk?
-Ja -Syknęła dziewczyna w ciężkim przerysowanym makijażu. Grube czarne
kreski okalały jej nienaturalnie
błyszczące oczy, powieki miała pomalowane
ma czarno z połyskującymi srebrno drobinkami. Skórzany czarny gorset wybijany
srebrnymi ćwiekami ubrała na sukienkę. Nie traktowała go jak większość kobiet
jak wstydliwy element bielizny. Sama sukienka była krwisto czerwona i tak
wydekoltowana że gdyby nie gorset można byłoby oglądać jej pępek. Jedno
skrzydełko nosa miała przebite, ozdobione złotym kolczykiem. Dwa długie sznury
pereł plątały się i zahaczały o wielki rubinowy wisior. Jej ekstrawagancko
wyczesana peruka przystrojona była w srebrnym diademikiem.
Opiekun doskonale widział sprytnie ukryty w jej misternym sztucznym koku poręczny
sztylecik. Zaniepokoił go wygrawerowany na ostrzu znak. Ktoś reaktywował do
życia starą sektę, lubującą się w dziwnych praktykach i krwi. To była nieprzyjemna
niespodzianka miał nadzieję, że już nigdy nie ujrzy tego znaku po tym jak dawno
temu osobiście rozgonił po świecie sektę niebezpiecznych fanatyków.
-I ja- Zawtórowała jej druga dziewczyna, wyglądająca jak kopia tej pierwszej.
Ta prócz
sztyleciku miała jeszcze pierścień ukrywający śmiertelnie niebezpieczną, niespodziankę, niezwykle skutecznie działającą truciznę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz