niedziela, 3 listopada 2013

03.11. Wędrowiec - 5 odcinek.


Tłum bezskutecznie próbował zrozumieć jak w obcym mieście Opiekun odnajdzie chłopaka na czas? Gdy nawet nie wie gdzie szukać. Czy widzi i przechodzi przez ściany?
Byli i tacy co nie na żarty wystraszyli się że wyjdą na jaw ich ciemne interesy i grzeszki. Nawet złodziej zawahał się przez ułamek sekundy zastanawiając się czy aby jego kradzieże nie wyjdą na jaw. Cios kowala który miał szczęście i zorientował się że jest okradany pozbawił go dwóch zębów i połowy łupów które stracił uciekając w popłochu.
-A wy jeśli chłopak zwróci się z czymkolwiek do was, pomożecie bez gadania, zrozumiano?!!
Nie odwracając się zrobił gest ręką i ludzie którzy ławą ruszyli za nim zrozumieli że sobie tego nie życzy. Niechętnie zostali nikt w tłumie nie był na tyle odważy by zaryzykować nieposłuszeństwo, a on był coraz bliżej zamku. Psy ochoczo pobiegły za swym panem. I nikt nie wiedział czy cieszyła je perspektywa ustawienia do pionu zapasionych i leniwych pałacowych kociambrów, czy woń królewskiej kolacji.
         Han, Han, Hadwiga to niemożliwe a jednak prawdziwe. Ta myśl nie dawała mu spokoju, drążyła jego umysł niczym kornik zdrowe drzewo.
          Za dawnych dobrych czasów rodziną tradycją  Holockich było nadawanie dzieciom imion zaczynających się na literę H, to był ich znak szczególny. Dodatkowo korzystali z  nobilitującego całą rodzinę nadanego przez najstarszego z Opiekunów- przywileju nazwiska. To był wielki dar, ogromne wyróżnienie. Miało tak pozostać na zawsze, ku upamiętnieniu zasług  przodków. Tak więc gdy kobieta w tej rodzinie wychodziła za mąż to szczęśliwy wybranek przyjmował zgodnie z tradycją jej nazwisko. Życie bywa  pokrętne i rodzina przez wieki zamiast rozrastać się do niepojętych rozmiarów kurczyła niebezpiecznie. Przetrzebiona przekazywaną z pokolenia na pokolenie chorobą, wymierała bez nadziei na przetrwanie. Nie ubłagalnie nadszedł czas gdy jedyną spadkobierczynią nazwiska została Hadwiga. Ona zaś umarła dwieście lat temu nie doczekawszy się potomka, dramatycznie kończąc historie swego wspaniałego rodu. Tak myślał jeszcze kilka minut temu, rzeczywistość okazała zupełnie inna, zadziwiająca. Życie nie pierwszy raz płata mu takiego psikusa to, co na pozór pewne w ostateczności okazuje się być mirażem.
         Oczy tego chłopaka to ewidentnie jej oczy, nie miał najmniejszych wątpliwości że byli ze sobą spokrewnieni. Jeszcze dziwniejsze wydało mu się  to że przez chwile całkiem wyraźnie poczuł delikatny zapach konwalii. Właśnie tak pachniała jej aksamitna skóra. Znajomy szelest sukni miło połaskotał spragnione odgłosu jej kroków ucho, zupełnie jakby tu była i czuwała nad tym chłopcem. Opiekun nerwowo przełknął ślinę, jeden z psów wyczuwając nostalgię swego pana trącił go łapą, szczekając przy tym gardłowo.
         Wrócił tu pod wpływem irracjonalnych przesłanek, zupełnie niepotrzebnie, z całego serca  żałował tej decyzji. Zupełnie bez sensu obudził upiory żerujące na jego rozpaczy, nie wierzył, że może coś zyskać w zamian. Jednak był tu,  nie pozostało więc nic innego jak rozwiązanie zagadki dlaczego nieznane mu siły próbują na niego wpłynąć, manipulować nim. Powinięcie ogona i ucieczka byłyby porażką, po której mógłby się już nie podnieść. W końcu był tylko człowiekiem, chyba nim był.
       Gdy tylko ujrzał to miasto tam ze skalnej półki przestał się łudzić się, że celem jego wędrówki jest odnalezienie namiastki spokoju, czegoś, co przyniesie ulgę. Czas nie leczył ran, a już na pewno nie jego.
Kłębowisko niewesołych myśli panoszyło się w jego głowie, żyło własnym życiem, jak odrębna świadomość, alter ego.
           Stara dobrze mu znana, ozdobiona złotymi liśćmi i gronami winogron brama pałacu  była zamknięta. Tak jak się spodziewał nie czekano tu na niego.
      Dwaj strażnicy stali niedbale opierając się na tępych mieczach, wbitych w szpary bruku. Umilali sobie czas opowiadając  świńskie kawały, rechocząc  przy każdym nowo wymyślonym określeniu pewnej części damskiej anatomii.  W żadnym wypadku nie przygotowani na to co miało się stać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz