Pako – the terrorist
Historia Pako zaczęła się od
tego, że pewnego dnia, gdy pojechaliśmy do schroniska po psa, okazało się, że
po tego po którego jechaliśmy, z zakupioną wcześniej skórzaną obrożą, przyjechali wcześniej inni
kosmici i go zaadoptowali.
Z jednej strony się człowiek
cieszy, z drugiej czuje w sercu uczucie żalu.
Postanowiliśmy poszukać naszego
psa – niekoniecznie malamuta, choć w schronisku miał być właśnie malamut i
oczywiście wpisaliśmy w wyszukiwarce malamuty do adopcji.
Wyświetlił się Bolek. Szczeniak
malamut z dziurą w głowie, bo ktoś był na tyle beznadziejny, że atak na
szczeniaka uznał za prawidłowe postępowanie.
Bolek złapał za serce, zapadła
decyzja. Adoptujemy.
I co i znowu nic z tego, bo Bolek
zarezerwowany.
Jakież było nasze rozczarowanie.
Ale okazało się, że do wzięcia
jest brat Bolka – Pako.
Na zdjęciach mała kulka z ostrymi
ząbkami. Śliczny, ale czy serce ruszyło ?
Ruszyło, a jakże.
Parę formalności, wizyta kuratora
ds. spraw zwierząt (wizyta przedadopcyjna z fundacji), podróż do Poznania i
Pako wylądował u kosmitów w Zielonej Górze.
I się zaczęło.
Pięknie wyremontowane mieszkanie
zostało zrujnowane (pogryzione wszystkie nowe futryny i drzwi, nadgryzione nogi
od kanapy, zjedzone 2 torebki kosmitki, co przyjście z pracy – wszystkie rzeczy
z otwieranej nosem szafy pożarte, 10 posłań zlikwidowanych – rozgryzionych w
drobny mak, w 2 tygodniu wizyta u weterynarza, bo potwór pożarł szczotkę do
włosów i nie wiadomo było czy wszystkie elementy wypluł, ugotowana pulpa
osłonowa, śpiewanie sąsiadom, pogryziona rękojeść noża, upgredowany dekoder –
poprzez odgryzienie osłonki z przodu itd. itp.) a nasze umiejętności
wychowawcze poddane w wątpliwość.
Po kilku historiach kosmici
nauczeni doświadczeniem przewidując ruchy Pakistana chowali wszystko, zamykali
szafy na plaster, torebki kładli wyłącznie na wysokiej półce, odwiedzali psa w
trakcie pracy, chowali noże i inne niebezpieczne szczotki.
A tymczasem życie osobiste…
Życie osobiste zostało
ograniczone do znajomych z psami, bo Pako, zgodnie z poleceniem pewnej
fundacji, która reklamacji nie przyjmuje, nakazała 2 godzinne spacery dziennie,
czego kosmici do dziś przestrzegają.
I tak od 3 lat nie było dnia,
ażeby Pako nie poszedł, na spacer, rower z kosmitą tatą, rower z dziadkiem,
spacer z kumpelką Roxy, Happy, Diuną, Chesterem zwanym Czesiem, Flotą i całą
masą innych ogoniastych, wyjechał do Poznania na wybieg, nad wszelkie
okolicznie jeziora i stawy, morza, góry,
Niemcy, Chorwację itd.
Każdy wyjazd planowany pod psa,
czy można z psem, czy pies będzie zadowolony z miejsca, czy będzie miał co
robić, żeby zobaczył puszczę, czy nie będzie za gorąco, niech popływa w morzu,
czy można go zabrać na prom, czy trzeba dodatkowe szczepienia, kupiłeś
apteczkę, masz miskę i jedzenie oraz zabawki, wziąłeś kocyk, masz jego
posłanie, trzeba kupić nowy pas i 10 parę szelek bo zeżarł poprzednie, a
wcześniej 8 par pękło, a z 9 wysunął się przy koniach i one wierzgały, a jeźdźcy
nie byli zadowoleni, co będzie jak nam zwieje, a tak przecież to wyspa, a jak
pogoni za żubrem, pamiętaj o szczotce do czesania itd.
Jeżeli chodzi o jedzenie…
Zjesz coś piesku, kupiliśmy 5
rodzajów karmy, 4 light żebyś dbał o kondycję po kastracji i 5 zwykła, też ci
się coś od życia należy.
Wołowina na surowo nie, gotowana
nie, serduszka nie, wieprzowina nie, jagnięcina nie, ryby nie, tuńczyk – też
ryba, ale też nie.
U babci jałowcową sucha nie, sardynka
nie.
Metodą prób i błędów – Pako
postanowił:
- pierś z kurczaka gotowana z
dodatkiem kostki rosołowej – ewentualnie zjem, ale musicie być wtedy w domu,
- chrupki (psia sucha karma) zjem, ale
wyłącznie z ręki, czyli też musicie być w domu,
- rogal, suchy wyłącznie z ręki
od dziadka, z masłem zjem i od Was.
Poza tym, normalny pies…
Jak kosmita przychodzi do domu to pies się
cieszy.
Pies się cieszy, ale malamut Pako
różnie.
– jeżeli otworzy oko i zauważy, że kosmita
wszedł – to można liczyć na przeciągnięcie i przewalenie na drugi bok,
-
jak człowiek podejdzie bez słowa, a on ma dalej otwarte oko, to wówczas można
liczyć na jedno machnięcie ogonem,
-
jak człowiek podejdzie ze słowem to są 2 machnięcia ogonem, złożone uszy,
ziewnięcie i kontynuacja spania.
Niektórzy uważają, że Pako jest „autystyczny”.
Nie myślą tak, Ci którzy widzieli,
naszego będącego we własnych świecie czworonoga w lesie, gdy po tym jak pękła
smycz, (bo pewien smok pociągowy zobaczył sarnę), jak gna przez knieje w bliżej
nieokreślonym kierunku.
Ileśmy się go naszukali, jak
zrywał coraz to mocniejsze uprzęże, aleśmy się napłakali.
Historia zawsze kończy się tak
samo.
Pako odnaleziony, zadowolony leży z wywalonym
jęzorem i chłodzi się w kałuży, a nam kamień z serca i luźniej w portfelu, bo nowe, jeszcze
mocniejsze szelki w drodze.
A wyrywanie rąk, za czasów sprzed
kantara.
Bo moje spacery można podzielić
na 2 ery – przed kantarem, era krwi, potu i łez oraz era po kantarze – era spokoju
i harmonii.
Ktoś może zadać pytanie – Biorąc powyższe pod uwagę czy jesteście
zadowoleni z posiadania tego psa?
Odpowiedź:
- Pako to miłość naszego życia.
Zmienił wszystko, nas, naszą całą
rodzinę, nasz sposób patrzenia na świat, naszych znajomych.
Zdyscyplinował, uczynił odpowiedzialnym,
zorganizowanym, pozwolił wyluzować i zapomnieć na chwilę od szarości dnia
codziennego.
Dał miłość, poczucie sensu życia
i spełnienia.
Poznał z nowymi psami, zaczarował
dziadka i wszystkich ludzi których spotyka na swojej drodze.
Ma więcej klików niż pewien Borys w pewnej
reklamie, bowiem nie da się obok niego przejść obojętnie.
Przez te trzy lata zdarzył się
jeden, chyba nie do końca pochlebny komentarz osiedlowy:
„Patrz jaki podobny do tego,
który zagryzł to dziecko”.
Ale trochę jego komplementów i na
kosmitkę spłynęło, gdy pewnego razu spacerując przed pracą usłyszała komentarz
budowlanych „ Ale ładny pies”, a po chwili „ i Pani też”.
Spowodował, że chce się wracać do
domu, patrzeć jak zasypia, jak leci z rozwianą grzywą na wybiegu i szuka dziury
w ogrodzeniu, karmić, pielęgnować, prowadzić na odwiedziny do szynszyla u
weterynarza.
I wtedy się wie, że życie ma
sens.
Miałam przyjemność osobiście poznać Pako i potwierdzam ma w sobie to coś.
OdpowiedzUsuńCoś o nim wiem - Tata kosmita (balast rowerowy Pako)
OdpowiedzUsuńPieknie to sie czyta! Kumpelka Roxi tez czasem daje w kosc, ale wiecej jest milosci niz tej zlosci :) i zycie ma sens :)
OdpowiedzUsuńBoski Pako... miałam jego brata Bolka na dt... mały był więc zniszczeń tak wiele nie było, tylko zjedzony wiklinowy kosz, pogryziony narożnik antycznego bufetu, tylko 3 kapcie... Mało :)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńcóż ale nie mówiłam Wam, że będzie lekko, łatwo i przyjemnie prawda? :) mając takiego psa dopiero człowiek wie, że żyje :)
OdpowiedzUsuńInaczej ujmujac majac malamuta z jakim kolwiek charakterkiem :))) czlek wie ze zaczal zyc
OdpowiedzUsuń