-Królowo jeśli
moje poczynania będą dotyczyć twej osoby lub twej córki nie omieszkam cie
poinformować. Na razie możesz spać spokojnie.
Tyle mógł jej
obiecać a co do
reszty to się okaże. Nie miał planów, zwabiony
tajemniczym impulsem bezmyślnie ruszył w drogę. Bez planu, oczekiwań czy
konkretnych celów.
-Dziękuje
panie.
-Bonifacy życzę
sobie jutro do śniadania poczytać stare akta. Bardzo jestem
zainteresowany jak to
przepływały dobra Holockich do innych
łapczywych rąk. Ostrzegam zawczasu, żebyś potem nie był
zdziwiony, fałszywe papiery to ty lepiej weź schowaj do wychodka by użyć w
wiadomych celach. Teraz pożegnam państwa i udam się na spoczynek
Odwykł od ludzi, zdziczał, zdziwaczał, ale zachował na
tyle zdrowego rozsądku, że wiedział, że wystarczy
mu tych wątpliwych przyjemności na jeden wieczór. Jedyne, czego pragnął to odpocząć, położyć się i usnąć tak zwyczajnie bez
natłoku myśli i wspomnień. Gwary rozmów,
intrygi i ludzie nie były mu potrzebne do szczęścia wręcz przeciwnie
męczyło go. Czuł się stary bardzo stary.
Na korytarzu nie myśląc o tym co robią ludzie których
zaskoczył swoim niecodziennym pojawieniem się gwizdnął na swoje niesforne psy. Gdzieś daleko, pewnie w kuchni spadło
coś metalowego robiąc duży hałas. Nim przebrzmiało echo gorące języki lizały go
po rękach. Na te urwisy zawsze mógł zawsze liczyć.
-Idziemy
łobuzy, najwyższy czas odpocząć.
Psy w pełni podzielały jego zdanie i one
były zmęczone, radośniej zamerdały
ogonami, zachęcająco burcząc. Miały pełne brzuchy teraz już mogły
odpoczywać.
-Panie
kociambrom gości więc i psom pewnie też, nie wolno do komnat.
Młody służący
który na paluszkach przemierzał korytarz zgiął się w pokłonie dosięgając
głową podłogi.
-Tym wolno,
jak masz na imię?
Spodobał się mu ten chłopak. Może to głupie, ale miał w
zwyczaju oceniać ludzi po pierwszym wrażeniu, instynkt jak do tej pory nigdy go
nie zawiódł. Widać było że chłopak nie miał w sobie pokładów pozerstwa i nieszczerości.
Jad tego miejsca jeszcze nie zatruł jego ciała i umysłu. Możliwości były dwie
albo pracował tu zbyt krótko albo był wyjątkowo odporny.
-Wiktor,
panie.
Chłopak był wysoki, kościsty przez swoje
krótkie życie nie zdołał wyhodować ochronnej warstewki tłuszczyku. Był mocno spięty i nie wiedział jak powinien się zachować.
-Wiktorze daj
odetchnąć swemu kręgosłupowi. Wyprostuj się ładnie, nie musisz na mój widok
całować kolan.
Oczy koloru dobrze wybarwionych
słońcem chabrów, po mimo strachu chciwie wpatrywały
się w przybysza. Obawa szaleńczo kładła się cieniem na letnim odcieniu tęczówek chłopaka nie był
pewien czy obcy nie żartuje. Na wszelki wypadek spiął mięśnie i nauczony doświadczeniem przygotował się na cios. Wielcy panowie woleli bić niż
tłumaczyć. Wiedział już jak stanąć by zbytnio nie ucierpieć.
-Tak panie.
Chłopak miał niepokojąco posiniaczoną szyję. Zielonkawe podłużne plamy rozmyły
się straciły kształty, jednak nie było
wątpliwości to były ślady po duszeniu. Zrobiło mu się żal chłopaka nikt nie miał prawa tak
traktować innych bez względu na swą uprzywilejowana pozycję. Znowu robił błąd,
angażował uczucia, nie powinien przejmować się losem obcego chłopaka.
-Wiktorze
powiedz mi czy jest jeszcze ta stara łaźnia koło kuchni? I co ważniejsze czy
balia zdatna jest do użytku?
Nos bezlitośnie, niemal natychmiast
po spotkaniu z ludźmi zakomunikował, że
woda i mycie wyszły z mody. Cierpiał katusze, odór dawno nie mytych ciał
przepoconych, przesiąkniętych starym potem ubrań doprowadzał go do
młodości. Gdyby nie wielce przydatna umiejętność pozwalająca na selekcję
wyczuwanych zapachów jego żołądek zastrajkował by zaraz po przekroczeniu bram
miasta. Od dziecka lubił wodę i nic nie wskazywało na to że kiedyś zmieni
nawyki.
-Jest panie i
łaźnia i balia, ale czy zdatna kto by to wiedział? Nikt o zdrowych zmysłach
przecież z niej nie korzysta.
Chłopak
zmarszczył śmiesznie nos przypominał trochę niuchającego królika.
Korytarz był pusty, gdyby nie
dreptające z niecierpliwością psy, dało by się słyszeć przyśpieszone bicie
serca podsłuchującego za drzwiami osobnika. Ubrany na czarno mężczyzna przyległ całym
ciałem do drewnianej struktury drzwi, wstrzymywał oddech trochę z ciekawości
choć na pewno bardziej z wyrachowania. Wędrowiec z zasady nie zadawał
sobie trudu i nie zajmował się zwykłymi
donosicielami i lizusami. Bywały jednak chwile że korciło go by szybko i
niespodziewanie otworzyć drzwi czy okno. Tylko, po co by ukarać przemówić do rozsądku? To mijało
się z celem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz