niedziela, 15 grudnia 2013

15.11 Wędrowiec, który to już odcinek?





-Później weźmiesz  moje rzeczy do prania. Bieganie z psami masz zaliczać w godzinach pracy-              Kilka prostych słów sprawiło że świat chłopaka w sekundę stał się kolorowy. Oczy które przez chwilę wyglądały jak pochmurne niebo znów były radośnie chabrowe. Pomyślał sobie nawet, że świat nie jest taki zły jak mu się do tej pory wydawało.
-Ochmistrzyni ma przekazać połowę twoich obowiązków innej osobie.
-Panie będę z nimi biegał aż do lasu, każdy dzień!
             Szczerze ucieszył się chłopak, czując nagły przypływ adrenaliny. Był gotowy do biegu, poczuł wiatr we włosach. Ileż ciekawsze było bieganie nawet do utraty tchu niż wynoszenie nocników. Nawet nie śmiał marzyć o takiej odmianie.
           Opiekun uśmiechnął się,  jak to mało niektórym trzeba do szczęścia. Żałował że nie ma w nim i nigdy nie było takiej prostej radości. Tak dużo musiał poświęcić, i już się nie zastanawiał czy było warto. Przegrał swoje życie wybierając świecidełka zamiast oferowanych mu szlachetnych kamieni. Był głupcem.
-I tak trzymaj, psy mają być zadowolone. Aaa i dopilnuj by czekały na mnie czyste ręczniki i mydło przy bali. Służąca do mycia pleców nie jest mi potrzebna.
    Wolał zaznaczyć zawczasu że roznegliżowane panny nie są mile przez niego widziane. Zbyt często chciano mu dogodzić w ten sposób. Skutecznie psując mu przy okazji humor. Zawsze uważał że miał wielką i niepotrzebną skazę, był niepoprawnym romantykiem i niestety nie uczył się na błędach. I choć bardzo podobały mu się kobiety sam fizyczny pociąg mu nie wystarczał pragnął czegoś więcej. Chciał miłości a gdy ta się pojawiła zachował się jak smarkacz. Niedojrzały facet posiadający zbyt dużo władzy to złe połączenie.
            Myślał nad czymś przez chwilę. 
Biało umaszczony pies łasił się do kolan Wiktora, a ten odruchowo podrapał go za uchem. Już zapomniał że jeszcze przed chwilą bał się że skończy jako posiłek bestii. Teraz to była przepustka do ciekawszego życia, ekscytujących zabaw, ale nie drapał tego psa z wyrachowania tylko z sympatii.
-Wiktor rano znajdziesz mi krawca, czy tam krawcową wszystko jedno. Byle szybko i sprawnie obracał igłą, a potem będziesz hasał do woli z moim psami. To ważne nie zapomnij!
Nie lubił tych prozaicznych, codziennych problemów, jak ubrania czy jedzenie w jego warowni nie musiał się zajmować tak błahymi sprawami miał od tego ludzi. Tu mu nie pozostawało nic innego jak zająć się tym osobiście z dwojga złego wolał to niż paradowanie w brudnych i zniszczonych ubraniach.
-Tak panie będę pamiętał, czy coś jeszcze?
-Nie, nie jesteś mi już potrzebny. Rano się u mnie zameldujesz. O której zaczynasz pracę? A  i nie zapomnij przyjść po moje rzeczy które nadają się już tylko do prania, rzucę przed łaźnię.
        Przeczucie mu podpowiadało mu że tym razem wszystko będzie wyglądać inaczej. To nie będzie krótki nic nieznaczący wypad do których przywykł. Tym razem zdoła poznać ludzi przyzwyczaić się do nich. Całe życie tego unikał, rozstania były nieuniknione a kiedy już następowały wypalały w jego duszy długo gojące się dziury. Zbyt mocno potem samotność dawała mu się we znaki. To była ta odmiana pustki której nie zagłuszał ani alkohol ani nawet najmocniejsze ziółka. Tak długo udawał zimnego twardziela że niemalże sam w to uwierzył.
-O piątej panie zaczynam.
-Barbarzyńska pora- Zaśmiał się Opiekun zrzucając kaptur z głowy- Mnie obudź o ósmej i ani chwili wcześniej. Dobranoc Wiktorze.
         Chłopak wciągnął powietrze i z przerażeniem patrzył na mężczyznę. Zszokowany stał  jak słup nie zdolny do najmniejszego ruchu. Nie spodziewał się zobaczyć twarzy Opiekuna. Co więcej zdziwiło go że gość ma twarz. Wyobrażał sobie że tam od czarnym kapturem kryje się pustka, a nie normalny człowiek.
-Dobranoc Wiktorze nie zatrzymuję cię na dłużej.
-Dobranoc panie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz