środa, 11 grudnia 2013

11.12 Wędrowiec, czy psy zapolują na Wiktora?


         Energicznie pukanie do drzwi przypomniało mu o upływie czasu.  
-Wejdź Wiktorze.
-Panie skąd wiedziałeś że to ja? - Spytał chłopak łapczywie łapiąc oddech.
-Tak pędziłeś po tych schodach, że się zasapałeś jak parowóz. Słychać cię pewnie w całym zamku. Swoją drogą muszę to przyznać na schodach osiągasz godne podziwu szybkości. Zaimponowałeś mi chłopcze.
          Wiktor był lekko rozczarowany, miał nadzieją że przybysz widzi przez ściany, albo czyta w umysłach ludzi. Tak prozaiczne wytłumaczenie nie pasowało do bezgranicznego uwielbiania jakim już obdarzył Opiekuna.
-A co to takiego ten par coś tam? –Dopytywał mając nadzieję, że to coś tajemniczego a zarazem magicznego.
-Oj Wiktorze długo by opowiadać, ale jeszcze nie czas na taki zajmujący temat. Sami niedługo do tego dojdziecie, albo może podpatrzycie u mądrzejszych. Te kwestie pewnie będą zajmować twoje prawnuki, albo i nie.
-Pan mi dobrze życzy.  
            Wyrostek uśmiechnął się na myśl o żonie, rodzinie. Był już w tym wieku że dziewczyny miały ogromny wpływ na szybsze bicie jego serca i nie przespane noce. Chętnie oglądał się za spódniczkami skrycie marząc, to o wielkich podbojach to dla odmiany o słodkiej miłości do tej jedynej wyjątkowej dziewczyny. Do tej pory jeszcze nigdy nie udało mu się skraść nawet niewinnego buziaka. Bieda skutecznie ograniczała jego możliwości, rodzinę trzeba z czegoś utrzymać. A i urody słodkiego amanta nie miał.
-Lubisz biegać Wiktorze?
    Oderwał chłopaka, od rumianych policzków choć chyba  bardziej od mocno zarysowanych pod białą lnianą koszulą krągłości wiecznie uśmiechniętej pokojówki królowej. Zazdrościł mu tej młodzieńczej, bezkrytycznej fascynacji i namiętności, które targały młodym ciałem. On te wszystkie wzloty i emocje miał już za sobą bezpowrotnie i nieodwołalnie. Pozostał mu tylko żal, że wtedy, kiedy mógł ulegać fascynacjom, emocjonującym, erotycznym uniesieniom nie czerpał szczęścia garściami, co tu gadać był zapatrzonym w siebie bufonem.
-Oj tak panie byłem najszybszy w naszym zaułku. Krótka co prawda to ulica, a i dziura na dziurze ale dogonić mnie nikt nie mógł.
Dumnie wypiął chudą pierś. W końcu miał się czym pochwalić wiedział że to zbyt mało by zaimponować Opiekunowi ale jemu samemu od razu poprawił się nastrój. Nie był najgorszy, nie był ciamajdą.
-To dobrze się składa bo moje psy lubią sobie pobiegać.
         Był naprawdę zadowolony właśnie znalazł rozwiązanie jednego ze swoich  najważniejszych problemów. Psy muszą być zadbane, gdy on będzie uganiał się za upiorami z przeszłości.
         Za to na twarz Wiktora wpełza trupio biała kolorystyka. Jeszcze przed momentem cieszył się że ludzki to pan, nie bije, nie wyzywa i że to prawdziwe szczęście dla niego pracować. A teraz oczami wyobraźni widział już siebie jako przekąskę tych włochatych potworów. Nie mógł sobie darować że  głupi je w kuchni drapał za uchem. Dobre chwile w jego życiu trwały stanowczo za krótko. To koniec nie ucieknie, nie uratuje skóry a nawet nie uszczypnął w tyłek pokojówki.
-Nie Wiktorze nie skończysz w psiej misce. One nie gustują w ludzkim mięsie i wbrew pozorom są łagodne i przyjazne. –Rozbawił go ten chłopak swoimi niedorzecznymi obawami.
         Wiktor odetchnął z ulgą, głośnowypuszczając powietrze z płuc. Potem się zreflektował, i spłoszył  nie było dobrze zdradził się pokazał słabość i strach. To niebezpieczne w służbie u możnych ludzi. Policzki zapłonęły gorącą czerwienią ale nie mógł już nic zrobić by naprawić swój błąd.. 
-Będziesz  z nimi biegał by rozprostowały łapy. One bardzo to lubią, gdy się nudzą mają głupie pomysły a do tego nie możemy dopuścić. Z drugiej strony nie chcę by się zapasły i zamieniły w kanapowce, a jak moja kąpiel?
-Będzie za dwa kwadranse panie.
Zbolałym głosem odrzekł  młody służący, nerwowo drapiąc się po łydce. Mocno się  zafrasował perspektywą długich biegów z psami, po 14 godzinach wyczerpującej i ciężkiej służby. Może i był młody i na dodatek silny ale nawet on musiał kiedyś spać, potrzebował kilku godzin by się zregenerować. Wiedział że na tak wysokich obrotach nie pociągnie zbyt długo, straci jedyne co posiada cennego, zdrowie. Jednak zbyt bał się Opiekuna by mu o tym powiedzieć po tym co widział i przeżył w zamku nie oczekiwał już zrozumienia. Dla możnych był tylko kawałkiem mięsa które w milczeniu i pocie czoła ma spełniać ich zachcianki to była to beznadziejna sytuacja, taka bez wyjścia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz