niedziela, 22 grudnia 2013

22.12 Wędrowiec, dietetyczna dawka ;)




-Widzę że nie próżnowałeś. Siodło wyszorowane wygląda jak nowe, torby z błota pięknie wyczyszczone, dobrze.
           Chłopak pomimo lichego ubrania i biedy w której przyszło mu dorastać, miał w postawie zakodowaną dumę poprzednich pokoleń.
Niepokoiło to Wędrowca. Bał się że podobieństwo do ukochanej Hadwigi sprawi że zbyt przywiąże się do tego młodego człowieka, że chłopak zdoła poruszyć pokłady obojętności pod którymi tak starannie ukrył uczucia. Nie chciał tego, to nie byłoby dobre ani dla niego ani dla chłopaka. Na tym etapie życia nie chciał żadnych diametralnych zmian, najbardziej bał się że jakimś cudem spotka miłość i kobietę która  będzie potrafiła przyćmić wspomnienie o jego ukochanej. Zasada klin klinem zawsze wydawała mu się mało przekonywująca. Jednak nawet sam przed sobą nie mógł udawać, w sprawach sercowych nigdy nie był ekspertem. Wygodnie było zagrzebać się w żałobie i udawać, że już nic nie jest ważne.
-Panie nie zaglądałem do toreb i nic nie wziąłem.-Nerwowo łamał źdźbło słomy wyciągnięte z  jasnych włosów. Był biedny a tacy jak on łatwo padali ofiarą posądzeń o kradzież. Nikt się nie liczył z takimi ludźmi jak Han, urodził się ofiarą i tylko nieprawdopodobny przypadek mógł zmienić jego przeznaczenie. Czy marzył o poprawie losu? Oczywiście, ileż to razy wyobrażał sobie, że chodzi po mieście najedzony do syta i pięknie ubrany, a panny z dobrych domów uśmiechają się do niego zalotnie.
Wędrowiec jednak zwykł myśleć o sobie trochę lepiej niż jak o nieprawdopodobnym przypadku, już wiedział, że bez względu na to, co się stanie odmieni los tego chłopaka na lepszy. Był to winny Hadwidze.
-Wiem, bardzo to rozsądne z twojej strony. Widzę, że posiadasz jeszcze dwie sprawne górne kończyny, co świadczy na twoją korzyść. Podaj mi torbę i zmykaj do domu.
Zbyt łatwo i mocno przywiązywał się do zwierząt i przedmiotów w chwilach słabości niechętnie się przyznawał, że bywały dni a nawet lata, gdy traktował je lepiej niż ludzi. Wstydliwy sekret Opiekuna, który nieraz upokarzał bogaczy traktujących przedmiotowo biedaków. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to, że on nie robił wyjątków, jeśli odsuwał się od ludzi to od wszystkich nie faworyzował żadnej z grup społecznych. Samotność miała w sobie cos pociągającego, coś, czemu nie potrafił się skutecznie oprzeć.
-Mogę zostać przy koniu.- Zapewnił Han zbyt szybko i zbyt gorliwie. Bał się że Opiekun zechce go wymienić na kogoś innego ponieważ nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Sam po cichu liczył że obowiązek  który mu powierzono jest szansą na poprawę losu i że być może wyniknie z tego coś dobrego. Jeśli zawiedzie, jeśli nie podoła nigdy sobie tego nie wybaczy, bo jeśli nie teraz to już nigdy nie odmieni złego losu.
-Nie musisz, to zbyteczne. Jadłeś kolacje?
To w sumie było pytanie retoryczne przecież doskonale wiedział, że nie, chłopak na krok nie ruszył się od konia. W sumie to trochę dziwne, że stajni nie oblegały tłumy ciekawskich, takich, co chcieliby tylko popatrzeć a nawet dotknąć zwierzaka żywej legendy. Nie roztrząsając sprawy stwierdził, że widocznie w mieście były lepsze atrakcje niż koń Wędrowca. Mogło tez tak być, że ludzie wierząc niedorzecznym bajdom i legendom bali się, że jego zwierz zieje ogniem i odgryza głowy tym, co mu się nie spodobają. Nieprawdopodobne, ale całkiem możliwe.
-Nie panie. –Chłopak trochę się spłoszył, był głody, ale to nie była żadna nowość w jego życiu. Nie raz kład się z pustym brzuchem spać, oszukując babcie że ktoś zapłacił mu za małą przysługę kawałkiem chleba. Odkąd babcia przestała pracować u hrabiny zdarzało się coraz częściej że brakowało im pieniędzy na jedzenie. Wiedział że jest w stanie wiele wytrzymać dla dobra sprawy. Zresztą zaaferowany niecodziennym gościem i powierzonym mu zadaniem całkiem zapomniał o jedzeniu i pustym brzuchu.
-Łap!- Opiekun rzucił monetę-  To na kolacje dla ciebie i  babci.
        Chłopak miał refleks.  Całkiem sprawnie złapał błyszczącą monetę. Trzymał krążek w rozpostartej dłoni i przyglądał się z niedowierzaniem, takie rzeczy nie dzieją się w życiu takich jak on. Nikt tyle nie płaci za pilnowanie konia nawet najlepszego na świecie.
-Dzięki panie. Skąd wiesz o babci? - Oczy miał błyszczące, a do tego wielkie jak spodki. Pierwszy raz w życiu trzymał w ręce srebrną monetę a na dodatek Opiekun zaskoczył go tą babcią.  Chłopak nie spodziewał się że ktoś tak szczególny, wyjątkowy  może zainteresować się jego rodziną, bo niby po co?  Ich życie było monotonne, nudne, zwykła walka o przetrwanie, bez kolorów i polotu. I oczywiście bez srebrnych monet.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz