-Widzę że nie
próżnowałeś. Siodło wyszorowane wygląda jak nowe,
torby z błota pięknie
wyczyszczone, dobrze.
Chłopak pomimo lichego ubrania i biedy w której przyszło mu
dorastać, miał w postawie zakodowaną dumę
poprzednich pokoleń.
Niepokoiło to
Wędrowca. Bał się że podobieństwo do ukochanej Hadwigi sprawi że zbyt przywiąże
się do tego młodego
człowieka, że chłopak zdoła poruszyć
pokłady obojętności pod którymi tak starannie ukrył uczucia. Nie chciał tego,
to nie byłoby dobre ani dla niego ani dla chłopaka. Na tym etapie
życia nie chciał żadnych
diametralnych zmian, najbardziej bał się że jakimś cudem spotka miłość i kobietę która będzie potrafiła przyćmić wspomnienie o jego
ukochanej. Zasada klin klinem zawsze wydawała mu się mało przekonywująca. Jednak nawet sam przed sobą nie
mógł udawać, w sprawach sercowych nigdy nie był ekspertem. Wygodnie było
zagrzebać się w żałobie i udawać, że już nic nie jest ważne.
-Panie nie
zaglądałem do toreb i nic nie wziąłem.-Nerwowo łamał
źdźbło słomy wyciągnięte z jasnych
włosów. Był biedny a tacy jak on łatwo padali ofiarą posądzeń o kradzież. Nikt się nie liczył z takimi ludźmi
jak Han, urodził się ofiarą i tylko nieprawdopodobny przypadek mógł zmienić
jego przeznaczenie. Czy marzył o poprawie losu? Oczywiście, ileż to razy
wyobrażał sobie, że chodzi po mieście najedzony do syta i pięknie ubrany, a
panny z dobrych domów uśmiechają się do niego zalotnie.
Wędrowiec jednak zwykł myśleć o sobie trochę lepiej niż jak o nieprawdopodobnym
przypadku, już wiedział, że bez względu na to, co się stanie odmieni los tego
chłopaka na lepszy. Był to winny Hadwidze.
-Wiem, bardzo
to rozsądne z twojej strony. Widzę, że posiadasz jeszcze dwie
sprawne górne kończyny, co świadczy na twoją korzyść. Podaj mi torbę i zmykaj
do domu.
Zbyt łatwo i mocno przywiązywał się do zwierząt i przedmiotów w chwilach
słabości niechętnie się przyznawał, że bywały dni a nawet lata, gdy traktował
je lepiej niż ludzi. Wstydliwy sekret Opiekuna, który nieraz upokarzał bogaczy
traktujących przedmiotowo biedaków. Na swoje usprawiedliwienie miał tylko to,
że on nie robił wyjątków, jeśli odsuwał się od ludzi to od wszystkich nie
faworyzował żadnej z grup społecznych. Samotność miała w sobie cos
pociągającego, coś, czemu nie potrafił się skutecznie oprzeć.
-Mogę zostać
przy koniu.- Zapewnił Han zbyt szybko i
zbyt gorliwie. Bał się że Opiekun zechce go wymienić na kogoś innego ponieważ
nie spełnił pokładanych w nim nadziei. Sam po cichu liczył że obowiązek który mu powierzono jest szansą na poprawę
losu i że być może wyniknie z tego coś dobrego. Jeśli zawiedzie, jeśli nie podoła nigdy sobie
tego nie wybaczy, bo jeśli nie teraz to już nigdy nie odmieni złego losu.
-Nie musisz,
to zbyteczne. Jadłeś kolacje?
To w sumie było pytanie retoryczne przecież doskonale wiedział, że nie,
chłopak na krok nie ruszył się od konia. W sumie to trochę dziwne, że stajni
nie oblegały tłumy ciekawskich, takich, co chcieliby tylko popatrzeć a nawet
dotknąć zwierzaka żywej legendy. Nie roztrząsając sprawy stwierdził, że
widocznie w mieście były lepsze atrakcje niż koń Wędrowca. Mogło tez tak być,
że ludzie wierząc niedorzecznym bajdom i legendom bali się, że jego zwierz
zieje ogniem i odgryza głowy tym, co mu się nie spodobają. Nieprawdopodobne,
ale całkiem możliwe.
-Nie panie. –Chłopak trochę się spłoszył, był głody, ale to nie była żadna nowość w jego życiu. Nie raz kład
się z pustym brzuchem spać, oszukując babcie że ktoś zapłacił mu za małą
przysługę kawałkiem chleba. Odkąd babcia przestała pracować u
hrabiny zdarzało się coraz częściej że brakowało im
pieniędzy na jedzenie. Wiedział że jest w stanie wiele wytrzymać dla dobra
sprawy. Zresztą zaaferowany
niecodziennym gościem i powierzonym mu zadaniem całkiem zapomniał o jedzeniu i
pustym brzuchu.
-Łap!- Opiekun
rzucił monetę- To na kolacje dla ciebie i babci.
Chłopak miał refleks. Całkiem sprawnie złapał błyszczącą monetę. Trzymał krążek w
rozpostartej dłoni i przyglądał się z niedowierzaniem, takie rzeczy nie dzieją się w życiu takich jak on. Nikt
tyle nie płaci za pilnowanie konia nawet najlepszego na świecie.
-Dzięki panie.
Skąd wiesz o babci? - Oczy miał błyszczące, a do tego wielkie jak spodki. Pierwszy raz w życiu trzymał w ręce srebrną monetę
a na dodatek Opiekun zaskoczył go tą babcią. Chłopak nie spodziewał się że ktoś tak
szczególny, wyjątkowy
może zainteresować się jego rodziną, bo niby
po co? Ich życie było monotonne, nudne,
zwykła walka o przetrwanie, bez kolorów i polotu. I oczywiście bez srebrnych monet.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz