środa, 18 grudnia 2013

18.12 Wędrowiec, w środę dobrze jest poczytać...





Chwile trwało zanim chłopak odzyskał panowanie nad swoim ciałem i językiem. Był nieszczęśliwy i zdołowany. Trząsł się ze strachu myśląc o straszliwych konsekwencjach, jakie mogą spaść na jego biedną głowę, po zobaczeniu twarzy Opiekuna, wyszedł z komnaty. Zrozpaczony, załamany swoją bezsilnością, złorzeczył na fatum, które od urodzenia wisiało nad jego głową. Dlaczego to właśnie jego spotykały wszystkie możliwe nieszczęścia? Przecież zawsze starał się być dobrym człowiekiem. Nikomu nie zrobił nic złego, więc dlaczego? Ktoś go przeklął? Ktoś rzucił zły urok?
             Niespokojne myśli, złe przeczucia i strach nie wpłynęły w żaden sposób na poruszania się chłopaka już po chwili słychać było jak swoim zwyczajem pędzi po korytarzu.
            Śpieszył się, na dole niecierpliwie czekała reszta służby ciekawa jego opowieści o Opiekunie. Wiedział że kucharka specjalnie dla niego schowała kawał ciasta. Pierwszy raz odkąd tu pracuje zazna jej przychylności, do tej pory nie pozwoliła mu nawet wylizać miski. Pomimo prześladującego go pecha okazało się, że chociaż ten wieczór należy do niego. Zgromadzeni w kuchni ludzie będą  wypytywać ciekawi każdego słowa, a on miał wiele do powiedzenia. Choć jeden raz nie przepędzą go szmatą czy złym słowem.
         Wędrowiec stał niezdolny do ruchu tak jakby nagle uszło z niego całe powietrze, jedyne do czego był zdolny to wpatrywanie się w swoją starą czekającą tu tyle lat księgę. Był to spisany przez niego z braku innego, lepszego zajęcia zbiór legend. Kiedyś musiał być w ciągłym biegu, potrzebował dawki adrenaliny, wyzwań ponadto chciał czuć się potrzebnym, niezastąpionym. Potem zrozumiał że to ułuda, nic nie warta walka z wiatrakami. Przegrywasz bez względu na wysiłek i zaangażowanie. 
Otrząsnął się z marazmu i usilnie grzebał w kieszeni peleryny. Nie znalazł tego, czego szukał podrapał się po brodzie i zwrócił do psów.
-Teraz chłopaki zaświszczy i zapierdzi i jak zapewne pamiętacie wsyśnie waszego pana. Więc się nie zdziwcie za bardzo. Was nie biorę bo to żadna atrakcja dla kudłaczy. Tylko macie mi się tu kulturalnie zachowywać! Szczególnie ty Ateku nie będziesz kopał dziur w tym pięknym parkiecie! Zrozumieliście? Uprzedzam jeśli narozrabiacie to gdy wrócę przetrzepię wam ogony.
-auuu- odpowiedziały dość zgodnie futrzaste potwory, zajęte pakowaniem się do szerokiego łoża, do jego łoża.


Rozdział IV

         
          Świsneło przeszywająco i mało przyjemnie ale przyzwyczajone do nietypowych dźwięków psy zupełnie  zignorowały to się działo. Zajęte były znalezieniem optymalnej pozycji do wypoczynku w łóżku swego pana.
         Zgodnie z oczekiwaniami zaniosło go do stajni.
          Blond włosy wyrostek o brązowych oczach Hadwigi,  pełen entuzjazmu dla zadania które  powierzył mu Wędrowiec, umościł sobie legowisko tuż obok  konia którego miał strzec.
           Mężczyzna mruknął niezrozumiale pod nosem, nie oczekiwał aż takiego poświęcenia. Nikt nie może być czujny przez całą dobę. Gdyby była taka potrzeba powiedziałby o tym chłopakowi.
Doskonale wiedział że nikt nie ośmieli się skrzywdzić należącego do niego zwierzaka. Gdyby nawet stało się inaczej i znalazłby się jakiś desperat to jego własność była wystarczająco zabezpieczona. Tylko skąd o tym mógł wiedzieć ten przejęty swoim zadaniem chłopak? Precyzyjnie wydane polecenie ułatwia życie nie tylko jemu, ale jak się okazuje również innym, następnym razem musi mieć to na uwadze.
-Chłopcze nie musisz spać w stajni. Mój koń jest bezpieczny. Gdyby ktoś próbował  go ruszyć mogłaby to być ostatnia rzecz jaką  zrobił by w życiu. Powinienem ci wcześniej  o tym powiedzieć, moja wina, zwyczajnie nie pomyślałem.
 Nie pamiętał już jak to było, gdy on był tak młody, jednak był tego pewien w stu procentach nigdy nie wypełniał poleceń swych nauczycieli z takim zaangażowaniem.  Odkąd pamiętał zawsze towarzyszyła mu przekora i coś, co nie do końca można nazwać lenistwem. Teraz z perspektywy czasu trudno mu było orzec czy to na pewno wada czy może jednak zaleta. Indywidualista się znalazł, mógł sobie na to pozwolić, a taki dajmy na to Wiktor już nie. Tyle narzeka a nie widzi, że jednak trochę szczęścia w życiu miał. Indywidualista, malkontent.
-Panie kazałeś mi się nim dobrze opiekować, to się staram jak mogę.
           Han próbował wyglądać poważnie i na nieco starszego niż był w rzeczywistości. Trochę to było trudne zadanie w  tych przykrótkich gęsto pocerowanych burych portkach. Koszula wcale nie była w lepszym stanie, a buty te to już naprawdę były u kresu wytrzymałości.  
Jednak Wędrowiec wiedział, że nie strój czyni człowieka, prawdziwa wartość ukryta była zupełnie gdzie indziej. W swoim życiu widywał już dzieci, które roztropnością przewyższały starców i mędrców. Dzieci, którym bez wahania powierzyłby swoje życie. Spotykał też dorosłych niewartych by nawet splunąć w ich stronę, dlatego każdego człowieka rozpatrywał indywidualnie nie dając uwieść się stereotypom.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz