No i się wydało. Fela w tajemnicy ogląda programy o
pielęgnacji roślin, ewentualnie o ogrodach. Co gorsze niektóre rady wzięła
sobie do serca i postanowiła uszczęśliwić mnie swoją inicjatywą.
Zacznijmy od początku, zbieramy skorupki z użytych
jaj żeby potem wywieźć je tam gdzie są kury. Nie znam się na hodowli drobiu,
ale podobno lubią sobie takie kurki nie koniecznie złotopiórki, w zimę
podziobać rozdrobnione skorupy i na zdrowie im to wychodzi. Ja się tam w ich
żywieniowe fanaberie nie wcinam, i od razu dodam ze jajeczko najlepiej smakuje
mi od kurek, które chodzą po ogrodzie wygrzebią pazurkami robaczki. Wracając do
tematu pan Feli ostatnio zamiast reklamówkę z wysuszonymi skorupkami zostawić w
piwnicy jak to w zwyczaju mamy, wyniósł do garażu i zapomniał. Typowo męskie
zagranie. Nic dziwnego, że Fela musiała wkroczyć do akcji.
Zerkam sobie na zielony trawniczek, już nawet niezszokowana
brakiem bieli, co to w styczniu od dawien dawna otulała mój świat i zamarłam.
Jest Fela i jest coś. W pierwszym momencie nie zorientowałam się, z czym mam do
czynienia. Wzięła mnie z zaskoczenia, wyskoczyłam do ogrodu i to bez czapki, co
mi raczej nie zdarza, i co się okazało? Felunia słodziutka a zarazem diabeł
wcielony zszatkowała na drobno cała masę skorupek. Wiem, że nie zrobiła tego z
nudów czy z głupoty ona najzwyczajniej wypatrzyła w którymś programie, że takie
działanie jest korzystne dla trawnika. Kopie dziury, łapie krety i o trawnik
dba, taka z niej zawołana ogrodniczka. Mam jeszcze drugą teorię bardziej sensacyjną
i jak ulał do diabła wcielonego pasującą, że chciała zwabić do siebie te kury,
co to lubią podziobać skorupki, ale ona stanowczo się wypiera. Twierdzi, że absolutnie
ona w stronę pierzastych stworzeń to nawet nie patrzy taki wstręt ją ogarnia na
sam widok.
Gdy tak sprzątałam te skorupki o zgrozo w styczniu z
zielonego trawnika straszyłam diablicę, że na pasztet albo na smalec przerobię
i wiecie, co? Ona wcale, ale to wcale się nie wystraszyła, była szczęśliwa, że przyłączyłam
się do zabawy i też dłubię w tym białym, co to jej tyle radości dało. Bardzo
była z siebie zadowolona ze mi taką rozrywkę zafundowała. Pasztet z czarnego diabła
to byłby chyba hit tyle, że za mało ma ciała by przejść na hurtową produkcję,
więc się nie kalkuluje. Niech sobie jednak czarny diabeł rozrabia.
Przy okazji zbierania skorupek przeżyłam szok
przyrodniczy, bowiem jak długo żyję, a nawet najstarsi górale tego nie
pamiętają, nigdy w styczniu ani nawet w lutym w mojej okolicy nie rosły
stokrotki. I gdzie ta zima stulecia, która nas tak straszono? Słyszałam, że
zabawiła w Ameryce tam gdzie dostatek i miód się hektolitrami i tonami na każdym
stole objawiają. Teraz nam nawet zimę zabrali. Ja protestuję! Fela też!
Byłyśmy cierpliwe, ale ileż można czekać? Od jutra z
Felą bierzemy się za opracowanie choreografii do „tańca śniegu”. Tu już nie
chodzi o nasze niekomfortowe samopoczucie, przecież wielkimi krokami zbliżają się
zawody Pucharu Świata w skokach narciarskich. Do Wisły maja wozić śnieg z Zakopanego
i to wszystko przez tę Amerykę, co nam śnieg zabrała. Jak nam poszło i czy
nasze wysiłki przyniosły oczekiwane rezultaty dowiecie się już niedługo.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz