piątek, 31 stycznia 2014

31.01 Fela, a męskie sprawy.






Dziś będzie krótko a nawet bardzo krótko, bowiem życie brutalnie zweryfikowało moje postanowienia i plany. Doba nie wiadomo, który raz z kolei boleśnie mi uzmysłowiła, że nie jest z gumy.  A powinna, bo czas tak szybko ucieka. Obiecałam, że regularnie będę pisać sprawozdania z życia swojego osobistego czarnego diabła i co? Dałam plamę. Nie mogę nawet scedować tego obowiązku o przepraszam przyjemności na rzeczoną czarną Felę, bo ona za nic ma moje zobowiązania. Ona robi tu tylko i wyłącznie za gwiazdę dużego formatu. Przyznam, że są tego efekty, bowiem niedawno obcy mi zupełnie ludzie, rozpoznali futerkowca pospolitego i przez zamkniętą bramę z Felą po imieniu gaworzyli. Ona jak to na prawdziwą celebrytkę przystało łasiła się przy bramie niczym Siwiec na ściance dla fotoreporterów.
 Fela a mężczyźni. Tak się składa, że panna w naturalnym futrze zazwyczaj niedziele spędza przyjemnie pod męskim znakiem. Normalnie w niedzielne poranki pan niczym cyborg wyrywał ją z pieleszy i biegli ile sił w góry. Masochiści jak babcie kocham najprawdziwsi masochiści. Dla mnie tacy wariaci są zupełnie, ale to zupełnie niezrozumiali, ale mniejsza o to ważne, że pomimo zmęczenia i wielu kilometrów na liczniku obydwoje są bardzo zadowoleni z tych swoich szaleństw. Czasem jest tak, że paruje z nich niczym z koni po wielkiej gonitwie a oni nadal szczęśliwi. Ostatnio w tę sielankę wdarł się mały zgrzyt, pan, bowiem postanowił wypróbować nowe buty. Wynikiem, czego zamiast radosnego finiszu było powolne człapanie w kierunku domu. Łapy Feli oczywiście w jak najlepszym porządku za to kopytka pana całe w pęcherzach. Z przodu, z tyłu wielkie, większe i największe, a nawet takie, co popękały nieprzyjemnie. Jak łatwo się domyślić zapał pana do biegania na jakiś czas spadł poniżej zera, ale Fela jest w czepku urodzona i ma szczęście do mężczyzn. Felę przejął, bowiem w niedziele mój tato i śmiga z nią po górach, co prawda nie biegiem, ale szybkim marszem. Futro w każdym razie nie składa reklamacji ani nawet żadnych skarg. Ważne, że z drugiej strony smyczy jest ktoś, kto lubi tak jak ona te niedzielne wyprawy.

Co do naszego tańca mającego sprowadzić śnieg, to oznajmiam, że poniosłyśmy sromotną porażkę. I choć serca i zaangażowania nam nie brakuje to to efektów nie ma. Może to wszystko przez złą choreografię? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz