Dziś będzie krótko a nawet bardzo krótko, bowiem życie
brutalnie zweryfikowało moje postanowienia i plany. Doba nie wiadomo, który raz
z kolei boleśnie mi uzmysłowiła, że nie jest z gumy. A powinna, bo czas tak szybko ucieka. Obiecałam,
że regularnie będę pisać sprawozdania z życia swojego osobistego czarnego
diabła i co? Dałam plamę. Nie mogę nawet scedować tego obowiązku o przepraszam
przyjemności na rzeczoną czarną Felę, bo ona za nic ma moje zobowiązania. Ona
robi tu tylko i wyłącznie za gwiazdę dużego formatu. Przyznam, że są tego efekty,
bowiem niedawno obcy mi zupełnie ludzie, rozpoznali futerkowca pospolitego i
przez zamkniętą bramę z Felą po imieniu gaworzyli. Ona jak to na prawdziwą celebrytkę
przystało łasiła się przy bramie niczym Siwiec na ściance dla fotoreporterów.
Fela a mężczyźni.
Tak się składa, że panna w naturalnym futrze zazwyczaj niedziele spędza
przyjemnie pod męskim znakiem. Normalnie w niedzielne poranki pan niczym cyborg
wyrywał ją z pieleszy i biegli ile sił w góry. Masochiści jak babcie kocham najprawdziwsi
masochiści. Dla mnie tacy wariaci są zupełnie, ale to zupełnie niezrozumiali,
ale mniejsza o to ważne, że pomimo zmęczenia i wielu kilometrów na liczniku obydwoje
są bardzo zadowoleni z tych swoich szaleństw. Czasem jest tak, że paruje z nich
niczym z koni po wielkiej gonitwie a oni nadal szczęśliwi. Ostatnio w tę
sielankę wdarł się mały zgrzyt, pan, bowiem postanowił wypróbować nowe buty. Wynikiem,
czego zamiast radosnego finiszu było powolne człapanie w kierunku domu. Łapy
Feli oczywiście w jak najlepszym porządku za to kopytka pana całe w pęcherzach.
Z przodu, z tyłu wielkie, większe i największe, a nawet takie, co popękały
nieprzyjemnie. Jak łatwo się domyślić zapał pana do biegania na jakiś czas spadł
poniżej zera, ale Fela jest w czepku urodzona i ma szczęście do mężczyzn. Felę przejął,
bowiem w niedziele mój tato i śmiga z nią po górach, co prawda nie biegiem, ale
szybkim marszem. Futro w każdym razie nie składa reklamacji ani nawet żadnych
skarg. Ważne, że z drugiej strony smyczy jest ktoś, kto lubi tak jak ona te
niedzielne wyprawy.
Co do naszego tańca mającego sprowadzić śnieg, to oznajmiam,
że poniosłyśmy sromotną porażkę. I choć serca i zaangażowania nam nie brakuje
to to efektów nie ma. Może to wszystko przez złą choreografię?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz